Zaczarowana Księżycem Cz. 2
Wpadłam do jakiejś dziury i próbowałam się z niej wygramolić, ale moje staranie
nic nie dawały. Ujrzałam jak zjawa się zbliżała. Okazało się, że się pomyliłam.
To był chłopak ubrany na czarno, widać było tylko jego błękitne oczy. Pomógł mi
wstać i zaczął coś szybko mówić. Jedyne słowa jakie zrozumiałam to "Spotkajmy
się za twoim domem o 17:00, przyjdź mam coś ważnego do powiedzenia!"
♦♦♦
Powoli otworzyłam oczy, ujrzałam zamgloną postać. Z pewnością nie była to Mandy. Podniosłam trzęsące się ręce i przetarłam je. Zobaczyłam Olivera. Tak, to on. Po chwili zdałam sobie sprawę, że trzyma mnie na rękach i idzie w stronę gabinetu pielęgniarki.
Spojrzałam mu w oczy, były piękne i pełne nieokreślonej głębi, ujrzałam w nich troskę i smutek. Co ja myślę? Piękne? Czyżby się przejął tym co mi się stało? Przecież ja jestem nikim w porównaniu do jego dziewczyny.
"Cassey ogarnij się, nie myśl o tym!" skarciłam się w duchu.
Czyżby się przejął tym co mi się stało?
Po paru sekundach zauważył, że się obudziłam i przystanął. Zamyślił się, a po chwili w jego oczach można było ujrzeć ogromną radość. Jakże wiele mogę z niego wyczytać dzięki temu narządowi.
- Jak się czujesz? - zapytał zatroskany.
- Czuję się trochę oszołomiona, ale jest ok - odpowiedziałam.
- To świetnie, już myślałem, że się w końcu nie obudzisz i trzeba będzie cię do grobu wrzucić.
- Aż tak szybko się mnie nie pozbędziesz - rzekłam i zaczęliśmy się śmiać.
- Chyba powinniśmy iść na lekcje.
- To może poczekać, ty zemdlałaś, więc chyba trzeba iść do lekarki, hmmm?
- Nic mi nie jest, dobrze się czuje.
- Wolałbym wiedzieć na sto procent czy tak jest. Nie chce żeby to się powtórzyło, co jeśli to jakaś choroba? Nie chce cię stracić - powiedział czule, zamurowało mnie, to co usłyszałam, to chyba sen.
W tej samej chwili jego twarz do mojej zaczęła się przybliżać. Już chyba zrozumiałam o co mu chodzi. Nawet nie zdążyłam zareagować kiedy nasze usta spotkały się w namiętnym pocałunku, najpierw chciałam go odwzajemnić, ale przypomniałam sobie co się stało z Katy, której dał nadzieje, a potem ją rzucił i zostawił. Wtedy gwałtownie oderwałam się od niego.
- Ty chyba masz już dziewczynę... Postaw mnie, sama sobie poradzę - syknęłam.
- Ale... Bo...
- No puszczaj, nie będę kolejną dziewczyną, którą wykorzystasz, a potem zostawisz samą ze złamanym sercem, nie pozwolę na coś takiego! Nie zasługujesz na te wszystkie zakochane w tobie po uszy dziewczyny! - przerwałam mu.
- No dobrze, to prawda, ale ty mnie nie rozumiesz! Ja się w tobie naprawdę zakochałem! To nie jest takie sobie zauroczenie, ja cię po prostu kocham! Znamy się od dwóch lat i już na początku naszej znajomości coś do ciebie czułem, ale nie byłem wstanie ci tego powiedzieć! - wykrzyczał stawiając mnie na ziemi.
- Oliver.. Ja.. Nie wiedziałam.
- No trudno, żebyś znała moje myśli, jak chcesz to sobie idę, ale wiedz, że to co powiedziałem to prawda i nie pozwolę ci odejść! - rzekł i odszedł.
Miałam mętlik w głowie. Najpierw ta dziwna wizja, teraz to. Nie wiem co myśleć, ale teraz pójdę do klasy i zastanowię się nad tym co powiedział mi chłopak. Spotkajmy się o 17:00? Iść czy nie iść oto jest pytanie!
Pobiegłam do klasy, otworzyłam drzwi i już miałam usiąść kiedy zawołała mnie nauczycielka od geografii, pani Goldenberg.
- Cassey, czy wszystko w porządku? - spytała troskliwie.
- Tak, sądzę, że tak.
- To dobrze, bo już się martwiłam.
- Nie było to potrzebne - powiedziałam z uśmiechem i usiadłam na miejscu obok Mandy.
Nauczycielka coś zawzięcie tłumaczyła nie zauważając znudzenia uczniów. W tym czasie zaczęłam myśleć. " Co też miał na myśli ten chłopak? Nawet się nie przedstawił... Powiedziałabym Mandy, ale nie, to zły pomysł. Pójdę tam, spotkam się z nim. Przecież to jest na tyłach mojego domu, więc jak by coś się miało stać będę krzyczeć to sąsiedzi najwyżej zareagują!"
Lekcje bardzo szybko minęły. Gdy już wyszłam ze szkolnego budynku poszłam sama na przystanek autobusowy. Mandy poszła na dodatkowe zajęcia, więc nie mogłam z nią pogadać.
Zerknęłam na plan i dowiedziałam się, że autobus będzie za 10 minut. Usiadłam i zaczęłam rysować. Wspominałam, że kocham to robić?
Wreszcie przyjechał autobus. Pojechałam do domu, ugotowałam sobie kluski śląskie, jedne z moich ulubionych i zajadałam się nimi. Wzięłam sobie gorącą kąpiel i tak upłynął mi czas aż do godziny 16:58.
Ubrałam się i wybiegłam przez podwórko i otworzyłam furtkę prowadzącą do przestrzeni za moim ogrodem. Ujrzałam postać w czerni. Te same oczy, wysoki, tak jak w wizji. To był on.
___________________
Co powiecie na kolejną część? Przypadła Wam do gustu? Czekam na komenty :3
I przypominam: Proszę o komentarze, gdyż chciałabym się dowiedzieć czy moje
opowiadanie się podoba i czy mam dalej pisać :)