poniedziałek, 27 stycznia 2014

Moi drodzy...

 Witam, po długim namyśle zdecydowałam, że nie będę już pisać opowiadań. Jest mi bardzo przykro, ale mam zbyt mało czasu, aby pisać. Również brak pomysłu... Kończę z pisaniem. Bardzo dziękuję tym, którzy czytali "Rose" jestem wam bardzo wdzięczna. A teraz całuję i pozdrawiam wszystkich ludków, mam nadzieję, że mnie zrozumiecie... Branoc miśki :* ;c

Ola 

środa, 1 stycznia 2014

Rose cz. 2 rozdział 2


Rose cz. 2 rozdział 2

Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę metra. Około godziny 19:15 byłam już w domu. Wzięłam kąpiel i zaczęłam się rozpakowywać. Kiedy wyjęłam jedną z bluz wyleciała z niej pognieciona kartka. Rozłożyłam ją i zobaczyłam napis „Zadzwoń, Damian”. Naprawdę on myśli, że ja dam się nabrać na takie gierki? Uh... – powiedziałam do siebie. Wreszcie skończyłam się rozpakowywać. Zgasiłam światło i położyłam się na łóżku. Po raz kolejny słone łzy spływały mi powoli po policzku... Aron... – westchnęłam.
 Obudziłam się wczesnym rankiem. Słońce dopiero zaczynało swą wędrówkę po bezchmurnym, błękitnym niebie. A jego promienie wpadały prosto do mojego pokoju. Wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej szorty, nie wiem, czy już wam wspominałam, ale uwielbiam krótkie spodenki! Założyłam na siebie również koszulę w kratę. Zmieniłam trochę swoje uczesanie, od teraz nie mam przedziałka, tylko grzywkę na bok. Potem zeszłam na dół. Tam czekały na mnie gofry z marmoladą.
-Mmm... co tak pięknie pachnie? – spytałam z uśmiechem.
-Zrobiłam ci dziś na śniadanie gofry. – odpowiedziała z zadowoleniem babcia.-A czemu tak wcześnie wstałaś, słoneczko?
-Przepiękny dziś poranek... w sam raz na jakąś wycieczkę... – odrzekłam.
-Masz rację. – powiedziała babcia.
 Uśmiechnęłam się lekko. Wtedy wpadłam na świetny pomysł.
-Babciu? Mam takie pytanko... – rzekłam niepewnie.
-Tak? Śmiało mów. – oświadczyła.
-Czy ta szkoła jest daleko? – zapytałam.
-Niezbyt, a czemu pytasz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie babcia.
-Może bym się tam przeszła, z Karoliną... – pomyślałam, a następnie powtórzyłam na głos.
-Dobrze, ale najpierw zjedz! – przykazała mi babcia.
-Ok.
  Po zjedzeniu przepysznego śniadania poszłam na górę i zadzwoniłam do Karoliny.
-Tak? – usłyszałam znajomy mi głos.
-Hej Karolino! Wiesz może byśmy poszły na jakiś krótki spacerek? – zaproponowałam.
-Spoko, to o której? – zapytała dziewczyna.
-Hmm, no nie wiem o jedenastej, pasuje? – zadałam pytanie.
-Tak, tak! To do zobaczenia. – odrzekła Karolina.
 Położyłam się na łóżku i zaczęłam przeglądać nowości na facebook’u. Dochodziła jedenasta. Wzięłam telefon, kasę i wyszłam z domu. Pod blokiem czekała na mnie Karolina z jakimś chłopakiem. Miał on czarne włosy i niebieskie oczy. Był dosyć wysoki.
-Hej Karolina – przywitałam się z dziewczyną dając jej buziaka w policzek.
-Hej, mam nadzieję, że nie jesteś zła... wzięłam ze sobą Sebastiana, mojego chłopaka... – powiedziała przedstawiając mi chłopaka.
-Jak już wiesz jestem, Seba, a ty? – zapytał Sebastian.
-Ja jestem Rose... – wyszeptałam.
-Nie jesteś stąd? – zadał pytanie.
-Nie, pochodzę z Sydney, ale często bywałam u dziadków, z nimi obecnie mieszkam... – odpowiedziałam.
-Spoko. – powiedział Sebastian.
-To co idziemy na ten spacerek? – spytała Karolina.
-Tak, wiecie jak dojść do tego liceum? Chciałabym je zobaczyć. – rzekłam.
-No wiemy, ja do niego chodzę, ale dziś mam wolne, właśnie wróciłem z zawodów. – oświadczył Sebek.
-To świetnie, jak wam poszło? – zapytałam z zaciekawieniem.
-Jak zawsze to Damian dominował na meczu, najwięcej wrzuconych koszy, co tu dużo mówić, ale wygraliśmy i jesteśmy w finale! – odpowiedział chłopak.
-A kto to ten Damian? – zadałam kolejne pytanie.
-Damian? Mój kumpel, gra w kosza, a no i wszystkie dziewczyny do niego wzdychają... – odrzekł Seba.
-Aha... To co idziemy? – zapytałam.
-No jasne chodźmy! – wykrzyknęła Karola.
  Szliśmy przez śliczny park, porośnięty wieloma kolorowymi kwiatami. Przechodziliśmy obok fontanny. Aż w końcu dotarliśmy pod gmach liceum. Właśnie zadzwonił dzwonek i wszyscy uczniowie wyszli przed szkołę. Wtedy do Karoliny podeszły trzy dziewczyny. Jedna, wysoka szatynka o szarych oczach i smukłej figurze - Lena. Wysoka, niebieskooka dziewczyna o blond włosach to Martyna i jeszcze Nikola – malutka, drobna szatynka z brązowymi, czekoladowymi oczami. Oprócz nich do Sebka podeszli również chłopcy. Arek i Kamil. Arek to szatyn z grzywką, o zielonych tęczówkach. A Kamil – przystojny, wysoki brunet o brązowych oczkach. Wszyscy się poznaliśmy i można powiedzieć, że się „Zaprzyjaźniliśmy”. Chwilę potem doszła jeszcze jedna osoba. Był to już dobrze mi znany Damian, Damian Musielewicz. Przewróciłam oczami na widok wszystkich dziewczyn podchodzących do niego. Nie wierzę to on jest niby tym przystojniakiem, który uwodzi dziewczyny? – pomyślałam.
-Hej, Rose! – wykrzyknął chłopak.
-Nie pamiętam, czy już przeszliśmy na Ty? – zapytałam.
-Chyba nie, ale już najwyższy czas abyśmy się lepiej poznali. – oznajmił Damian.
-Dobrze Damianie już wiem jak się poznamy...  spotkajmy się za kilka minut na boisku obok liceum, zobaczymy na co cię stać! – krzyknęłam, a następnie zaczęłam biec w stronę domu.
-Ale czekaj! – słyszałam głos dochodzący zza moich pleców, lecz nie zważając na to biegłam dalej przed siebie.
  Wpadłam do domu jak oszalała. Przebrałam się szybko w sportowe ciuchy i założyłam buty do gry w kosza, wzięłam dużą butelkę wody i bez słowa wybiegłam z mieszkania. Wreszcie jestem na miejscu, ten bieg to niezła rozgrzewka. Po chwili podszedł do mnie Kamil i zapytał:
-Jesteś pewna, że chcesz z nim grać? To mistrz naszej szkoły...
-Tak, jestem pewna i uwielbiam ryzyko, co będzie to będzie – trudno. – odpowiedziałam chłopakowi.
-No ok, powodzenia... – to mówiąc chłopak uderzył mnie lekko w ramie.
-Nie dziękuję – odpowiedziałam.
  Po kilku minutach na boisku pojawił się Damian. Spojrzał na mnie niepewnie, a potem zapytał:
-To jak pojedynek, na jeden kosz.
-Może być – odpowiedziałam obojętnie.
  W tym momencie zaczęliśmy grać. Kryształowe krople potu pojawiły się na moim ciele. Damian przekładał piłkę z ręki do ręki i między nogami. Przewidziałam jego kolejny ruch i wytrąciłam mu piłkę. Zakończyłam akcję rzutem za trzy punkty. Widziałam już tą ponurą minę Damiana. Chłopak był przy piłce i tym razem to on trafił do kosza. Szliśmy łeb, w łeb, ząb, za ząb. Był remis wtedy miałam stuprocentową okazję do rzutu, ale poczułam promieniujący ból w okolicach głowy, nie mogłam złapać oddechu. Miałam wrażenie jakby wszystko wokół wirowało aż w końcu upuściłam piłkę i poleciałam do tyłu. Czułam jak ktoś mnie łapie, ale nie wiedziałam kto. Po chwili obudziłam się na kwiecistej łączce i zobaczyłam cień jakiejś przedziwnej istoty. To coś po chwili podeszło do mnie i wypowiedziało następujące słowa: „Już niedługo Twe przeznaczenie się spełni, wypełni się ta pustka w naszej krainie... Przygotuj się na to! Ja już na ciebie czekam”... wtedy ujrzałam fioletowe oczy tego czegoś. Strasznie się bałam, byłam taka przerażona, jak nigdy. Nie wiedziałam co się dzieję. Wtem otworzyłam oczy. Zobaczyłam salę lekarki, taką jak wtedy kiedy zemdlałam... w Sydney. Wstałam z łóżka i zobaczyłam stojącego w drzwiach Arona. Przecierałam oczy z niedowierzania Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Z każdym krokiem Aron stawał się coraz ciemniejszy i ciemniejszy. A kiedy byłam już naprawdę bardzo blisko niego... rozpłynął się w powietrzu, a ja wpadłam w jakąś dziurę. Leciałam i leciałam aż w końcu przebudziłam się na boisku wszyscy byli zgromadzeni wokół mnie. Już dobrze? Jak się czujesz? Nic ci nie jest? Co ci się stało? – słyszałam wszystkie pytania, ale nie odpowiedziałam. Po prostu podniosłam się i poszłam w stronę domu. Byłam załamana... Co tam robił Aron?! Może za dużo o nim myślę... – rozmyślałam. Nagle usłyszałam melodię, którą miałam ustawioną jako dzwonek. Wzięłam telefon i moim oczom ukazało się zdjęcie Arona, właśnie dzwoni... jestem taka pozytywnie zaskoczona!
-Tak?
-Spotkamy się dziś, czekaj na mnie! – usłyszałam zachrypnięty, gruby głos.
-Ale, gdzie? Co? Uh. – chłopak nie czekając na moją odpowiedź rozłączył się.
  Po jakimś czasie byłam w domu, nie odzywałam się do dziadków. Poleciałam do pokoju, trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się prosto na łóżko. Ciągle jakieś tajemnice, o co w ogóle chodzi w tym wszystkim... i ta tajemnicza postać, z fioletowymi oczami... te słowa „Już niedługo Twe przeznaczenie się spełni, wypełni się ta pustka w naszej krainie... Przygotuj się na to! Ja już na ciebie czekam” jakie znowu przeznaczenie?! Jaka kraina?! Zaczynam się bać... – głośno myślałam. Nastała ciemna, ponura noc. Światło Księżyca w pełni wpadało do mego pokoju. Poszłam się umyć, a następnie położyłam się do łóżka. Przekręcałam się z boku na bok, aż w końcu zasnęłam. W pewnej chwili usłyszałam jakieś walenie. Szczypałam się, z nadzieją, że to może jest sen, ale myliłam się... Przez okno wleciał połyskujący pył. Wystraszyłam się straszliwie. W pewnym momencie z tajemniczego pyłu utworzyła się postać. To była ta istota, którą widziałam wtedy, jak zemdlałam. Ręce trzęsły mi się z przerażenia. Każdy krok potwora sprawiał, że moje serce biło szybciej i szybciej. Po chwili to straszne coś przemówiło: „Nadszedł czas, abyś wreszcie się dowiedziała po co do ciebie przychodzę... jestem magiczną istotą z krainy Moris. Potrzebujemy wojowniczki, która obroni nasze miasto... ty nią jesteś! Zapomniałem ci się przedstawić, pewnie mnie nie poznajesz w tym wcieleniu. Znajomy z Sydney, który...” Istota nie dokończyła zdania -  zniknęła, ponieważ ktoś rzucił kamieniem w okno. Szyba rozbiła się w drobny mak. Byłam taka rozbita i sparaliżowana, że do rana nawet na minutkę nie zmrużyłam oka... 
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Witajcie kochani! 
Życzę tylko tego, aby 2014 był lepszy od wcześniejszego 
Wreszcie się zaczął!
2
0
1
4
A teraz trochę na temat opowiadanka ;3
Jak myślicie kto będzie tą tajemniczą istotą? A i są kolejne nowości na stronie "Bohaterowie opowiadania o Rose" loknijcie!























Polub, nie pożałujesz!

 https://www.facebook.com/pages/Kochaj-Nawet-je%C5%9Bli-mia%C5%82by-by%C4%87-tw%C3%B3j-najwi%C4%99kszy-b%C5%82%C4%85d/1393970454186935