środa, 18 grudnia 2013

How people can be cruel.

Szmutno, szmutno, zimno, kocyk w praniu, gorąca czekolada się skończyła, sweterek nie grzeje, więc napisałam takie dziwne, psychiczne opowiadanie. Uznasz mnie za nienormalną? Ok. Nie raz już się z tym spotykałam, że jestem dziwna, pokręcona, głupia, nieogarnięta, niezdarna, złośliwa, wredna. I wiele innych wspaniałych rzeczy. Ale trzeba pamiętać, że to moja kochana klasa i szkoła spowodowało to, że jestem taka. I mimo wszystko dziękuję tym osobom. Dzięki im jeżeli coś zaboli, zaboli mniej.
W dodatku, choć to trudne do uwierzenia opowiadanie to nie jest całkowicie zmyśloną fikcją, może ni jest dokładnie tak jak w poniższym opowiadaniu, ale jednak ma coś wspólnego. Wiele osób coś takiego przechodzi. A o co dokładniej chodzi dowiecie się poniżej.


Była to osoba o długich brązowych, prostych włosach. Jej oczy były w identycznym kolorze. Sylwteka dziewczyny była bardzo drobna i szczupła. Nie była osobą najwyższą, można by powiedzieć, że była średniej wysokości. To czternastolatka o imieniu Caroline, za dwa tygodnie miała skończyć piętnaście lat.
W szkole nie była uważana za popularną, raczej trzymała się z boku i nie chciała mieć do czynienia z ludźmi, których nie za bardzo znała. Miała ukochaną przyjaciółkę, Jane. Była zawsze z nią, wszystko wspaniale, niby świetnie. Była blondynką o ślicznych błękitnych jak niebo oczach. Figurę miała niczego sobie. Raczej niska osoba. Idealna pod każdym względem. Taka była w  oczach wszystkich osób.
Pewnego dnia Caroline idąc dobrze sobie znanym szkolnym korytarzem zobaczyła swoją przyjaciółkę, która uroczo śmiejąc rozmawiała z dziewczynami ze starszej klasy. Ona sama nie miała tak dobrych kontaktów ze innymi uczniami, a tym bardziej starszymi, więc nie miała o czym z nimi gadać i jak. Jedna miała na imię Janette, szatynka, o zielonkawych oczach, niska. Jeszcze była Samanta, rudowłosa, czarnooka piękność. No i Juliette, czarnowłosa perfekcjonistka.
Brązowowłosa powoli podeszła. Uśmiechnęła się do Jane. Jej przyjaciółka tylko na nią spojrzała i odkręciła głowę w inną stronę.
"Coś tu jest nie tak" - pomyślała brunetka.
Przysiadła się do nich na ławce. Ich dotychczasowe szepty zostały przerwane. Rówieśniczki spojrzały na przybyłą. Milczały.
- O co chodzi? - zapytała powoli Caroline, jakby się domyślając o co chodzi.
- A nic, nic... - szybko powiedziała Jane.
- Jak zwykle - mruknęła.
Odeszła w głębokim smutku i zamyśleniu. Była zawiedziona postępowaniem najlepszej przyjaciółki.
Było tak dzień w dzień. Samotność zawładnęła posępną brunetką. Dziewczyny zaczęły być w stosunku do niej opryskliwie, niemiłe, wręcz wredne. To znęcanie i wyśmiewanie uważały za rzecz śmieszną i normalną. Cieszyło je to.
Gdy nasza bohaterka przechodziła obok filara słysząc ich cichą rozmowę przystanęła. Poczekała chwilę za nim, łzy opadały powoli na jej policzek gdy z ust osoby, która była dla niej zaufaną i wspaniałą dziewczyną usłyszała te słowa:
-... Widzicie? Mówiłam, że tak zareaguje! Dobrze jej tak, chciała mi zabrać tą dla mnie wartościową pamiątkę rodzinną, to teraz dostała to na co zasłużyła. Świetnie się spisałyście! - chwaliła je napawając się chwilą.
Jaka pamiątka? A tak. Jane miała broszkę po babci, która niespodziewanie zniknęła. Ale ona jej nie ukradła... Ona nic nie zrobiła, była niewinna i doskonale to wiedziała. A nawet jeśli, to dlaczego zrobiła coś takiego?
Wtedy otarła łzy i wyskoczyła zza filara.
- Co ty mówisz?! - krzyczała - Ja nic nie ukradłam! - broniła się.
- Nie dojść, że kradnie to jeszcze podsłuchuje - szydziła Janette.
- Żałosne jednym słowem - Samanta zawtórowała.
- Jane, czemu mi to robisz? Ja nic nie zrobiłam, uważała cię za przyjaciółkę, mówiłam ci wszystko... Nasza parzyjaźń... Co z nią? - starała się być silna, pokazać, że jest nie jest słaba.
- Naszej przyjaźni nie ma i nie było - z triumfem oznajmiła blondynka.
Te słowa bardzo zabolały. Bolały i od środka rozrywały Caroline. Została sama, a w dodatku w kłótni, której nie lubiła i zawsze chciała jej uniknąć. Nie cierpiała wdawać się w takie dyskusje, zwłaszcza z kochaną blondynką, która potrafiła wszystkich nastawić przeciw niej.
- A tak w ogóle to śliczna bluzka - stwierdziła Juliette - Szkoda, że taka brudna - śmiała się.
- Brudna? - zapytałam nic nie rozumiejąc.
Wtedy niepozorna czarnowłosa dziewczyna wyjęła z ręki koleżanki pudełko z sałatką, którą jadła i cisnęła w już doszczętnie roztrzęsioną brunetkę.
- Tak! - śmiała się Jane.
Wtedy zabrzmiał dzwonek na lekcje. One poszły, a ona została tu sama. Łzy powoli spływały po jej jaskraworóżowym policzku. Nie zauważyła, że ktoś za nią stoi. Odwróciła się by iść do łazienki. Natrafiła na Brandona.
- Czy wszystko jest w porządku? Widziałem jak Juliette rzuciła w ciebie tą sałatką i przybiegłem - oznajmił.
- Nic nie jest w porządku - wybuchnęłam rozpaczliwym szlochem.
Kolega mnie przytulił. Od tej chwili stali się przyjaciółmi, nawet kimś więcej. O wszystkim mu opowiedziałam, wspierał mnie jak nikt inny. Parę tygodni później stali się parą. Wszystko układało się wspaniale. Ona była w nim zakochana, on w niej.
Lecz wtedy, tego pamiętnego dnia, gdy Caroline czekała na stołówce na swojego wybranka zobaczyła coś strasznego. Jane z nim rozmawiała. To nie mogło wróżyć nic dobrego.
Chłopak nie przyszedł. Nie chciał potem mówić czemu. Zaczął jej unikać aż w końcu z niewyjaśnionych przyczyn zerwał z nią pisząc sms-a.
Płakała dniami i nocami. Serce miała rozerwane na strzępy. Straciła ochotę do życia. Dowiedziała się, że Jane wymyśliła to z pamiątką. Wsadziła do plecaka Caroline broszkę i udała, że brunetka ją ukradła. Porobiła zdjęcia, miała dowody. Zrobiła tak z paroma innymi rzeczami. A Brandon jej uwierzył. Ale czemu jej? Skoro ją kochał to czemu najpierw nie pogadał ze swą dziewczyną? Tego nikt nie rozwikła.
Dnia dwudziestego pierwszego czerwca były urodziny fałszywej przyjaciółki. Kolejnego dnia miały być jej byłego. Wtedy, koło północy włączyła komputer i facebooka. Napisała do Jane jak bardzo chciałaby naprawić tą przyjaźń i zrozumieć czemu tak zrobiła, a ukochanemu, którego wciąż kochała napisała, że kocha go dalej i on jest dla niej wszystkim. Chciała się też dowiedzieć czemu to zrobili. Ostatnie słowa, które napisała do Brandona były następujące: "Kocham cię mimo wszystko, i nigdy cię nie zapomnę, będę nad tobą czuwać, by twa kolejna wybranka była szczęśliwa". Do blondynki napisała również: "Będę tęsknić i pamiętaj, że zawsze będę przy tobie". Nie odpowiedzieli od razu. Pokazała się tylko ikonka "przeczytano 23:49". Zostawiła otwarty komputer.
Dziewczyna ubrała się w najpiękniejsze ubrania. Ułożyła włosy w najpiękniejszą fryzurę jaką potrafiła zrobić. Umalowała się jak na najwspanialszą uroczystość.Przed tym jeszcze pościeliła i posprzątała pokój. Na łóżku położyła kopertę.
Wyszła po cichu przez okno (mieszkała w domku jednorodzinnym, parterowym). Podążyła zwiewnym krokiem nad lubianą z dzieciństwa rzeczkę. Tam pierwszy raz spotkała Jane. Pierwszy piknik z Brandonem zjadła właśnie tam. Usiadła na mostku. Pozwoliła łzom płynąć. Powoli opadały w dół, w rwący nurt stawu. Patrzyła z rozrzewnieniem w dal. Wspominając całe swoje życie. Pełne smutku, żalu, ale i pięknych chwil. Życie choć bardzo ją zraniło, niektóre wspomnienia miała wspaniała i godne zapamiętania na wieki. Lecz wiedziała, że ona już nie da rady. Powoli nieświadoma tego co robi opadła w dół, przez poręcz. Wpadła do złowrogiej rzeki i dała się pchać nurtowi prosto przed siebie. Woda była zimna. Skały kaleczyły jej ciało. Ale to nic. Nic w porównaniu z tym co przeżyła.
Ostatnie co ujrzała to krzyczący coś na brzegu Jane i Brandon. Nie wiedziała czy to zwidy, czy prawda. Ale była już szczęśliwa, odpływała w krainę wiecznego spokoju.

Pamiętaj, zanim coś zrobisz pomyśl, możesz doprowadzić do nieszczęścia.


13 komentarzy:

  1. Jejuś, jakie to smutne... Smuci mnie też ilość błędów i to, że Jane odkręciła sobie głowę... a w końcu Caroline utopiła się w stawie, czy w rzece? Raz pisałaś w pierwszo- raz w trzecioosobowej narracji. Ale to jest życiowe... takie TRUST NO ONE, z resztą sama utożsamiam się troszku z Caroline, bo przyjaciele potrafią zatruć życie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech zgadnę... jakiś mega dziwny błąd? Ona sobie nie wykręciła głowy. XD

      Usuń
    2. ,,Jej przyjaciółka tylko na nią spojrzała i odkręciła głowę." xd no nwm ja to sobie wyobraziłam na początku jako wykręcanie głowy xd

      Usuń
    3. XD hahahahahahahhahahahahaha, leżę, chodziło, że nie wykręciła tylko odkręciła... Wiem co poprawię!

      Usuń
    4. Jejuś, ale jak sobie wyobraziłam to odkręcanie tak, jak było (nw, czy oglądałaś)w Harrym Potterze i Kamieniu Filozoficznym(<3), kiedy to Nick prezentował się Harry'emu...

      Usuń
    5. Jejuś, już święta niedługo, choinka ubrana, prezenty zapakowane, żłobek w kościele przystrojony(między innymi przeze mnie), rodzina w komplecie, babcia przygotowywuje potrawy a ja nie czuję tych świąt ;( jak byłam mała to je bardziej przeżywałam... a jak u Ciebie?

      Usuń
    6. Choinki nie mam, na prezenty pomysłów brak, babcie są u siebie w domu, potrawy babcie przygotowują i ja z rodzicami też parę rzeczy. Świąt też nie czuję, tej całej atmosfery... Kiedyś było to dla mnie coś magicznego, wspaniałego, a teraz? To tylko kolejny pretekst to spotkania z rodziną...

      Usuń
    7. Ja nie za bardzo lubię te spotkania rodzinne. Zawsze co roku na Wszystkich Świętych zjeżdżała się do nas cała rodzina. Teraz tylko 5 osób, bo poumierali, powyjeżdżali... I tak smutno... zaś Wigilię każdy spędza u siebie, jedynie ci, co najbliżej mieszkają, przyjeżdżają na pół godziny i wracają... a ja się staram poczuć ducha świąt, ale nic nie działa. Starzeję się i to chyba tego wina...

      Usuń
    8. Ja też... U mnie na święta przyjeżdżają tylko dwie babcie i jesteśmy we piątkę. Ja, mama, tata, no i babcie... Reszta umarła, nawet ich nie widziałam... Smutne czyż nie? Kiedyś wszystko było takie magiczne. Że niby Święty Mikołaj przychodzi, daje prezenty, opłatek, pyszne jedzenie, oglądanie Kevina... A teraz już to jakoś mnie nie rusza... Jestem jedynaczką, więc już w ogóle masakra...

      Usuń
  2. fajnie opowiadasz, mimo tego błędu xd
    Zapraszam do siebie na nowe opowiadanie. Jest już prolog!
    http://you-are-the-life-to-my-soul.blogspot.com/
    Obserwuję i liczę na obserwowanie xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *U* Dziękuję, dawno nikt tu inny nie zaglądał, oczywiście, że zajrzę. ;p

      Usuń
  3. Witam, chciałąbym Cię poinformować i zaprosić na nową notkę z rozdziałem 6 :) Intryga się zagęszcza :)
    story-of-secrets.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *-* Właśnie mnie uszczęśliwiłaś co nie jest proste!

      Usuń