Rose cz. 1 rozdział 2
-Witaj w naszym
mieszkaniu! – powiedział dziadek.
Uśmiechnęłam się
lekko.
-Chodź pokażę ci twój nowy pokój, myślę, że będziesz
zadowolona – dodała po chwili babcia prowadzając mnie w głąb mieszkania.
Dom miał dwa
piętra. Na pierwszym salon, kuchnia i łazienka. Na górze 2 pokoje i kolejna
łazienka. Na prawo pokój dziadków, a na lewo mój. Babcia zakryła mi oczy.
Robiłam malutkie kroczki, by się nie
przewrócić. W końcu dotarłyśmy do pokoju, który miał połyskujące, śliwkowe
ściany. Przy jednym z okien, na parapecie było takie mini łóżeczko i poduszka –
zawsze marzyłam o czymś takim! Moją uwagę przykuło wodne łóżko, na które trzeba
było wejść po schodkach.
-Tak właśnie wyobrażałam sobie mój pokój. – westchnęłam.
– jest cudowny! Mocno przytuliłam babcie, a następnie wyszłam z
pomieszczenia. Jeżeli chodzi o
całokształt, dom jest bardzo zadbany i ładnie wygląda – spodobał mi się.
Robiło się już
coraz ciemniej. Słońce powoli zachodziło, a na niebie pojawiały się pierwsze
gwiazdy.
Zjadłam obiad w postaci pierogów, potem grałam w karty z
babcią. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Ruszyłam pędem na górę.
Zobaczyłam, że dzwoni Andy. Zastanawiałam się czy odebrać. Jednym ruchem palca
przeciągnęłam zieloną strzałkę i powiedziałam do słuchawki.
-Tak? - zapytałam
odbierając.
-Wiem, że pewnie nie chcesz ze mną teraz gadać, ale
posłuchaj. - odpowiedział Andy
- No mów. – prychnęłam.
-Dałaś tę kartkę Caroline, chociaż prosiłem cię, abyś nic
jej nie mówiła, a tym bardziej pokazywała... Zawiodłem się na tobie. Zerwała ze
mną, a na ciebie jest mega wkurzona. Sama sobie na to zapracowałaś, ciekawe jak
to teraz odwrócisz! – krzyczał zdenerwowany do słuchawki.
- Kartkę zostawiłam u niej przypadkowo. Przykro mi. Teraz
już nic nie odwrócę! Jestem w całkowicie innym miejscu i zaczynam nowy rozdział
mojego okropnego życia! A ty nie dzwoń do mnie już nigdy więcej! Żegnam, pa! –
wykrzyczałam, wszystko we mnie buzowało. Rozłączyłam się i rzuciłam telefonem
na łóżko. Następnie zeszłam na dół i kontynuowałam karcianą grę z babcią.
Grałyśmy dość długo. Wybiła godzina 22. Skończyłam grę i poszłam się umyć. Po
orzeźwiającej kąpieli położyłam się na moim wodnym łóżku. Wtedy tęsknota za
Aronem mnie dopadła. Ocierając słone łzy z policzków, dalej o nim myślałam.
Wreszcie zasnęłam. Mój sen nie potrwał długo, aczkolwiek przerwał mi go
koszmar. Obudziłam się z przeraźliwym krzykiem. Śniło mi się, że zostanę sama,
nie będę miała żadnej przyjaciółki – nikogo. Wszyscy będą się ze mnie śmiać itp.
Aż w końcu spotka mnie nieszczęście i tak oto kończy się moje życie. I tak będę
sobą, nieważne, czy mnie zaakceptują, czy nie. To ja i tak będę sobą! Znowu
usnęłam. Wybudził mnie aromatyczny zapach naleśników.
Zajrzałam do walizki, by wyjąć z niej ubrania. Wtedy ogarnął mnie ogromny stres.
Gdzie są moje ciuchy?! – krzyknęłam. Pomyliłam walizki! Super, do tego to są
jeszcze rzeczy jakiegoś kolesia. Zaczęłam szukać namiarów na właściciela. W
pewnej chwili znalazłam karteczkę z napisem „Damian Musielewicz, kontakt 503 112 158” Nie
zastanawiając się sięgnęłam po telefon i wykręciłam numer do chłopaka.
Usłyszałam męski głos w słuchawce.
- Halo?
- Dzień dobry, przy telefonie Damian Musielewicz? –
zapytałam.
- Zgadza się, a o co chodzi? – odpowiedział pytaniem na
pytanie.
- Ym, mam pana walizkę...
– oznajmiłam nieśmiało.
- Pani jest Rose Hilton? Mam jakąś walizkę właśnie tak
podpisaną... – odrzekł chłopak.
- Tak, to umówmy się w jakimś miejscu i oddamy sobie
walizki. – zaproponowałam.
- Dobrze, to może być pod
Pałacem Kultury, dziś o 18:00? – odpowiedział.
- Niech tak będzie... Do zobaczenia. – powiedziałam.
- Do 18:00... – odrzekł chłopak.
Rose chodź na
śniadanie! – usłyszałam dobiegający z
dołu głos babci. Szybko zbiegłam na parter. Napychałam się przepysznym
posiłkiem.
- Może byś się dzisiaj przeszła po okolicy? –
zaproponowała babcia. Mało co się nie zakrztusiłam, kiedy usłyszałam pomysł
Basi.
- A mogę? – zapytałam.
- Oczywiście, że tak. W końcu po wakacjach będziesz tu
chodziła do szkoły, musisz się trochę zorientować w terenie. – odpowiedziała z
uśmiechem kobieta.
- Babciu... Jak dojechać do Pałacu Kultury? – spytałam.
Zobaczyłam jak
moja babcia wychodzi z kuchni. Siedziałam i czekałam na nią. Po chwili wróciła
z kawałkiem papieru w ręce. Potem Barbara rozłożyła na stole wielką mapę i
zaczęła mi tłumaczyć jak tam dojechać. Kilka godzin tłumaczenia i w końcu się
dowiedziałam jak dojechać do Pałacu Kultury. Odruchowo zerknęłam na zegar,
widniały na nim cyferki 16:46.
- No cóż... Nie mam swoich ubrań. – oznajmiłam ze
smutkiem.
- Jak to?! – zapytała z przerażeniem babcia.
- Pomyliłam walizki, ale już skontaktowałam się z jej
właścicielem. Nie mam w co się ubrać... – powiedziałam.
- Wiesz co? Ja już wiem w co się ubierzesz. Mam tutaj
sukienkę twojej mamy, w sam raz na dzisiejszą pogodę. Chodź, pokażę ci ją! – krzyknęła
radośnie babunia i razem poszłyśmy na górę. Dotarłyśmy na pierwsze piętro.
Babcia wyjęła klucz spod szafki i włożyła go w jedną z szuflad, w której
znajdowała się piękna, zwiewna kwiecista sukienka. Jest cudna! – wykrzyczałam
podekscytowana. Barbara wręczyła mi śliczną suknie i kazała ją przymierzyć.
Zrobiłam tak, poszłam do pokoju i założyłam na siebie tą wspaniałą rzecz.
- I jak wyglądam? – zapytałam z lekkim uśmiechem.
- Fenomenalnie córciu! A teraz idź pomaluj się troszeczkę
i rozpuść włosy! – krzyknęła zadowolona.
-Babciu, ja idę tylko odzyskać moje ubrania i inne
rzeczy, to nie jakaś randka... – odpowiedziałam z mniejszym entuzjazmem.
- No dobrze, dobrze idź już! – powiedziała babcia.
Weszłam do pokoju, zrobiłam sobie czarne kreski,
rozpuściłam moje blond włosy. Wzięłam telefon i walizkę a, następnie pobiegłam
do babci, by dała mi pieniądze na bilet. Zaczęłam się ubierać, pożegnałam się i
wyszłam z domu. Chwilę potem byłam już przed blokiem. Teraz muszę iść do metra
– pomyślałam. Po jakimś czasie stałam już przed Pałacem Kultury. Czekałam w
umówionym miejscu, lecz chłopak się nie zjawiał. Zaczęłam się niecierpliwić.
Nagle poczułam czyiś dotyk na ramieniu. Ze strachu aż podskoczyłam i szybko się
odwróciłam. Wtedy ujrzałam zakapturzonego chłopaka, jego sylwetka mi kogoś przypominała... Usłyszałam dobrze znany mi głos.
-Wystraszyłem cię?
-Nie, nie... Możesz zdjąć kaptur? – zapytałam z nadzieją,
że to może jest Aron.
Chłopak według
mojej prośby zdjął kaptur. Moim oczom ukazał się przystojny, wysoki brunet o
brązowych oczach. Zamyśliłam się.
- Ty jesteś Rose Hilton? – spytał chłopak. – Hmm? – zadał pytanie ponownie.
Wtedy się otrząsnęłam i odpowiedziałam.
- Tak, tak to ja, zgadza się, oczywiście!
-W takim razie mam twoją walizkę... Proszę – powiedział
chłopak oddając mi moje rzeczy.
-Dziękuję bardzo, a tu jest twoja – rzekłam wręczając mu
jego własność.
-Dzięki... – odpowiedział.
Odwróciłam się i
zaczęłam iść w stronę metra. Około godziny 19:15 byłam już w domu. Wzięłam
kąpiel i zaczęłam się rozpakowywać. Kiedy wyjęłam jedną z bluz wyleciała z niej
pognieciona kartka. Rozłożyłam ją i zobaczyłam napis „Zadzwoń, Damian”. Naprawdę on myśli, że ja dam się nabrać na takie gierki?
Uh... – powiedziałam do siebie. Wreszcie skończyłam się rozpakowywać. Zgasiłam
światło i położyłam się na łóżku. Po raz kolejny słone łzy spływały mi powoli po
policzku... Aron... – westchnęłam.
~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~~*~
Hej, oto jest i kolejna część przygód Rose :>
Jak wrażenia? Jakie masz zdanie na temat tego opowiadania? Odpowiedz w komentarzu!
Zachęcam również do czytania "Zaczarowanej"! Zapraszam na stronę ze zdjęciami bohaterów mojego opowiadania, są nowości ^^
A i jeszcze jedno. Jak tam po świętach? Pochwalcie się co dostaliście!
Chcecie żeby opowiadanie było fantastyczne? Całuuusy :*
omnomnomom *.* nowy chłopak <3
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest obiecujące i wciągające, bardzo ciekawe. Zaintrygowało mnie, powiem szczerze. Na początku myślałam, że może to ubranie będzie ohydne i będzie śmiesznie, ale cóż... A tak w ogóle to Rose zna Warszawę? Bo skoro przeprowadziła się do dziadków , a dawno temu ostatni raz u nich była (albo w ogóle, bo nie wiem) to skąd może wiedzieć gdzie Pałac Kultury itd.? Ja to bym się pogubiła..XD Miałąm taką znajomą, która przeprowadziła się na dwa lata do Torunia i jak wróciła to potem nie mogła się odnaleźć na osiedlu gdzie mieszkałam, a często się widywałyśmy. Kreski i kolorova sukienka? Nie bardzo mi pasuję, ale spoko, ja odmieniec. hahah A czy tak trudno jest pisać godziny i liczby słownie?
OdpowiedzUsuńNo, ale się rozpisałam. Hahah Lekko piszesz i całkiem spójnie, nie da się pogubić i wszystko jest ok.
Teraz zostało mi się zareklamować bla bla bla, zapraszam do siebie w ramach rewanżu, a ty masz nową czytelniczkę.
dont-leave-me-alone.blogspot.com
Happy New Year
Ana
Bardzo się cieszę, że mam nową czytelniczkę :3 dzięki za rady, na pewno je wykorzystam! Co do tego czy Rose zna Warszawę... Godzinne tłumaczenia babci (w jaki sposób dojechać do Pałacu Kultury) widocznie pomogły. Z pewnością zajrzę do cb!
Usuńboskie, jak zawsze. Mam nadzieję, że Rose nic nie będzie robiła z tym nowym chłopakiem. Znaczy, ok, niech sobie pogadają czy coś, no ale ARON! Po co jej jakiś Damian, skoro jest Arno. Byłam przekonana, że przyjedzie i zamieszka w Polsce xd t by było niezłe... Przepraszam, mam wrażenie, że się rozpisałam nie na temat, bo i tak zrobisz z tym opowiadaniem co zechcesz. Życzę weny! c;
OdpowiedzUsuń