niedziela, 15 grudnia 2013

Rose część 10 - koniec pierwszego rozdziału!

Rose część 10!

Rose cz. 10

   Do białej walizki wpakowałam stertę ubrań, zdjęcia i wiele innych ważnych dla mnie rzeczy. Wzięłam do ręki telefon, wykręciłam numer do Arona.
-Tak-usłyszałam jak zawsze pełny radości głos chłopaka.
-Musimy się spotkać i porozmawiać, jak najszybciej... - oznajmiłam.
-Dobrze, ale coś się stało misiu? - zapytał troskliwie Aron.
-Dowiesz się... Przyjdziesz po mnie? – zapytałam z żalem.
-Jasne, już idę-rzekł chłopak, po czym rozłączył się.
   Zebrałam wszystkie niepoukładane myśli w jedną sensowną całość. Westchnęłam nieszczęśliwie, a następnie zeszłam po schodach na dół. Ciężko przechodziła mi przez głowę myśl, że już jutro nie będzie mnie tu, wraz z moją przyjaciółką i chłopakiem. Czemu te pożegnania muszą tak boleć? Wyszłam z domu z ponurą miną. Zobaczyłam Arona, podeszłam do niego i zaczęłam z nim rozmawiać, starałam się być jak najbardziej delikatna.
-Od razu mówię, że trudno będzie mi to mówić, więc pozwól, że jak się zatnę, albo nie będę mogła wypowiedzieć jakiegoś słowa, proszę cię o zrozumienie. - oświadczyłam.
-Rose, dobrze, do rzeczy... - odparł chłopak.
-Moi rodzice zarządzili, że wyjedziemy z Sydney. Mówią, że robią to dla mojego bezpieczeństwa, lecz ja mam inne zdanie na ten temat. Robiłam co w mojej mocy, nic to nie dało. Ale, fakt jest taki, że wyjeżdżam do Warszawy. Będę mieszkać u dziadków. Aron, te słowa z trudnością przypadają mi na usta, ale musimy zakończyć nasz związek. Nie trwał on długo, lecz wiedz, że nigdy nie zapomnę naszego pocałunku, chwil spędzonych razem, no i ciebie... Mnie też to boli, nie chcę wyjeżdżać. Ale takie jest życie, czasem jest miło i przyjemnie, lecz występują też potknięcia, błędy i tego typu rzeczy. Bardzo cię kocham, niestety musimy się rozstać... - łykając gorzkie łzy wymamrotałam.
-Też cię kocham i nigdy cię nie zapomnę, zmieniłaś moje życie... Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy. Nie płacz, szkoda łez. - rzekł Aron.
-Dobrze... - jęknęłam.
    Czule się przytuliliśmy, a potem spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Na koniec mogłam znowu poczuć się jak w niebie- kolejny pocałunek, tylko szkoda, że na pożegnanie... Poszliśmy w inne strony. Myślałam, że inaczej zniesie, całą tą sytuację, ale cieszę się, że mnie chociaż zrozumiał, za to mu dziękuję... Wróćmy do kwestii mamy i taty. Nadal nie odzywam się do rodziców, czuję do nich ogromną nienawiść. To co robią jest okropnie niesprawiedliwe. Czy to wszystko musi się tak kończyć? - to pytanie zadaję sobie bardzo często. Szkoda jest mi tych chwil, które spędziłyśmy wraz z moją najlepszą przyjaciółką. Wiele razy któraś z nas miała potknięcia. Były kłótnie, ale cóż to za przyjaźń bez sprzeczek? Wiem tylko, że będę za nią okropnie tęsknić. Za Aronem jeszcze bardziej... Nastała noc na niebie ukazały się świecące, jak małe płomienie gwiazdy. Księżyc jest dziś w pełni. Na moje oko wygląda przerażająco. Poszłam do łazienki, wzięłam gorącą kąpiel na uspokojenie i odprężenie. Później pościeliłam łóżko, kiedy wyszłam z pokoju, usłyszałam dobiegający z dołu głos mojej mamy. „Tak, Rose nie będzie w szkole. Wyjeżdża jutro za granicę,  w najbliższym czasie odbiorę dokumenty, do widzenia...” Gadała z wychowawczynią. Niebywałe, że tak szybko załatwiła wszystkie sprawy, widocznie była na to przygotowana... Wróciłam z powrotem do pokoju. Położyłam się na łożu i patrzyłam ze smutkiem i żalem na puste półki, opróżnione szafki i szuflady, a także na ściany, na których jeszcze zaledwie kilka godzin temu  wisiało miliony zdjęć. Nie wierzę, że już jutro o tej porze będę w całkowicie innym miejscu, w towarzystwie innych ludzi... - rozmyślałam. Przez całą noc nawet nie zmrużyłam oka. Chodziłam od kąta do kąta, siedziałam, leżałam, ale pod wpływem tak silnych emocji trudno jest się zdrzemnąć... W końcu nastał dzień, wschód Słońca jest naprawdę przepiękny. Rose śniadanie! Szykuj się, zaraz jedziemy na lotnisko ! - słyszałam wołanie Clary. Odbyłam poranną toaletę, ubrałam się, a następnie zeszłam na dół.
-Cześć córeczko, usmażyłam ci jajka ze szczypiorkiem... Twoje ulubione - przywitała mnie mama, podkładając  mi pod nos jedzenie.
-Hej... Dziękuję, jakaś ty miła mamusiu - poirytowana zwróciłam się do Clary.
-Spakowana jesteś ? - zapytała mama.
-Raczej tak - odpowiedziałam.
-Pójdę sprawdzić, czy niczego nie zostawiłaś. - oznajmiła mateczka, potem poszła na górę.
-Okej. - odrzekłam obojętnie.
   Najadałam się jajecznicą, już zapomniałam jak smakowała, tak dawno jej nie jadłam... U babci pewnie będzie to tradycja. Mama wróciła, przyszedł tata, zabrał moje bagaże i poszedł do samochodu.
-Zjadłaś? - spytała mama.
-Tak-odpowiedziałam.
- Idź do auta, Ken czeka - oznajmiła Clara.
-Dobrze - odrzekłam.
    Wzięłam ze sobą torebkę, w niej miałam wszystkie podręczne rzeczy. Wyszłam z domu, przy zamykaniu drzwi wzruszyłam się. Westchnęłam i powiedziałam do siebie: Żegnaj domku, Sydney i Australio... Witaj Europo. Wycofałam się i wsiadłam do auta. Podróż samochodem była okropnie nudna, prawie usnęłam, ale w odpowiednim momencie dojechaliśmy na lotnisko - to mnie rozbudziło.
-Dziadkowie będą na ciebie czekali na lotnisku  w Warszawie, pa i zadzwoń jak już będziesz na miejscu. – powiedziała mama przytulając  mnie. Tata również się ze mną pożegnał.
Ken podał mi walizki, wsadziłam je do bagażu w samolocie, potem weszłam niepewnym krokiem do latającego pojazdu. Patrzyłam przez okno na rodziców, machali mi. Z moich oczu poleciały drobne kropelki łez. Ostatnie chwile spędzone w Sydney... Może tu przyjadę w wakacje, przynajmniej bardzo bym chciała. W pewnym momencie dosiadła się do mnie dziewczyna, mniej więcej z mojego roku. Śliczna blondynka o kręconych włosach i brązowych oczkach. Miała na sobie szorty i  białą bluzkę na ramiączka.  Dość wysoka dziewczyna. Odwróciłam od niej wzrok i spojrzałam się jeszcze raz w okno, już powoli samolot szykował  się do lotu. Usłyszałam komunikat i chwilę potem pojazd ruszył. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko do mnie, ja też ukazałam swoje ząbki.
-Hej, jestem Karolina, a ty jak masz na imię? - zapytała Karolina.
   Trochę jej nie zrozumiałam, ale coś mi zaczęło świtać, więc odpowiedziałam.
-Mam na imie Rose i mam czesnascie lat.
  Dziewczyna dziwnie na mnie spojrzała. Po chwili wybuchnęła śmiechem i odpowiedziała
-Jesteśmy z tego samego roku, masz świetny akcent hahaha.
   Karolina zaczęła uczyć mnie polskiego, potem kiedy już odrobinę zrozumiałam rozmawiałyśmy. Nie pomyślałam, że już w samolocie się z kimś zapoznam.  Dzięki niej podróż szybko mi minęła. Okazało się nawet, że ona też będzie mieszkała na Ursynowie (dzielnica Warszawy) – jak ja! Samolot powoli zaczął  lądować, a kilka minut później stałam już na lotnisku, wraz z dziadkami. Moja babcia miała na imię Basia, a dziadek Stanisław.
- Dziecko drogie jesteś! – wykrzyczała na przywitanie babcia.
   Przywitaliśmy się i wszyscy razem ruszyliśmy w stronę samochodu. Stwierdziłam, że mam dosyć tych podróży... Wreszcie dojechaliśmy pod bardzo wysoki blok, pomalowany na pomarańczowo. Dziadek wziął walizki i ruszyliśmy do mieszkania. Wjechaliśmy windą na 12 piętro i podeszliśmy pod drzwi, na których widniał pozłacany numerek 83.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


 Witajcie ! Pojawiła się część 10, mam nadzieję, że spodoba się Wam
Myślę, że przed świętami powinna się pojawić kolejna część, ale nic nie obiecuję...
Miłego czytanka! Piszcie w komach jak wrażenia ;3
Co tam? ;**








6 komentarzy:

  1. "Wiele razy któraś z nas miała potknięcia. Były kłótnie, ale cóż to za przyjaźń bez sprzeczek"
    Wiesz co miałam na myśli kopiując ten fragment, no nie? ;*
    Kolejna świetna, wzruszająca część! Ciekawe co knuje pan Aron...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojejuu ;* no czekaj chwilkę <3
    Dzienki kochaniee <3 xD

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mg się doczekać kolejnej części , chyba nie wytrzymam *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. rumienie się xD ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. A co z Aronem??? ;c nie chcę, żeby Rose miała kogoś innego....

    OdpowiedzUsuń