Zaczarowana Księżycem Cz. 14
"Samotność to taka straszna trwoga, ogarnia mnie, przenika mnie." - Listy do M, Dżem ♥
"Każdy dzień jest dla nas czymś nowym
Otwieram umysł na nowe spojrzenie
I nic innego się nie liczy" - Tłumaczenie tekstu Metallici Nothing else matters
Wyszliśmy z pomieszczenia. My i parę innych wampirów szliśmy do Sali. Parę minut zajęło nam się przedostanie przez wijące się jak wstęga korytarze. Wreszcie naszym oczom ukazały się poplamione karmazynową krwią drzwi. Wzdrygnęłam się z odrazą. Wrota otworzyły się, jakby siłą woli. Było tam parę drzwi, rozdzielili nas. Ja musiałam wejść do tego po prawej, a Cameron do tego po lewej.
Dosłownie wrzucili mnie do pokoju. Cała Sala była czerwona, wszystkie meble, ściany, dodatki były w tym kolorze, nawet podłoga. Różne krwiste odcienie straszyły każdego kto tu się pojawił. Pikowana sofa była jako jedyna biała. Na niej siedziała białowłosa, piękna, doskonała pod każdym względem kobieta. Jej smukła sylwetka jaśniała srebrzystą poświatą rażąc me wrażliwe oczy.
Z przestrachem opadłam na najbliższe krzesło. Rany na rękach i posiniaczone ciało pulsowało doprawiając mnie o paskudne dreszcze. Byłam bardzo osłabiona, nawet nie zauważyłam kiedy zgłodniałam. Mój brzuch domagał się porcji jedzenia. Z kieszeni wyjęłam połówkę batonika i nie zważając na to co powie moja towarzyszka zjadłam go. Poczułam się jeszcze gorzej. Brzuch zaczął boleć niemiłosiernie. Zwijałam się skowycząc z bólu, miałam wrażenie, że to będzie już koniec. Mój organizm nie poradzi z tym sobie, potrzebuję krwi! Czułam jak odchodzę z tego świata. Nieprzenikniony ból targał mną wyniszczając od środka. Nawet nie zauważyłam kiedy kobieta wstała, podeszła do mnie i zaczęła się przyglądać temu co mi się działo. Wykonała machnięcie ręką.
Konwulsje minęły. Przerażający ból także. Przestałam dyszeć, a oddech się ustabilizował. Otarłam twarz z perlistego potu, który oblał mnie całą. Wyprostowałam się patrząc z ogromnym zdziwienie na moją wybawczynię.
- Nie mów nic kochanie - powiedziała aksamitnym i pełnym ciepła głosem - Tu będzie ci lepiej, nigdy nie zaznasz cierpienia i bólu. Wszystko się ustabilizuje, odnajdziesz zgubę, dokonasz przeznaczenia i wszystko skończy się pomyślnie.
- Nigdy! Ja chce stąd wyjść! - wykrzyczałam.
Wstałam gwałtownie i podbiegłam do drzwi, z których przyszłam. Zaczęłam okładać je pięściami. Ręce spuchły. Wiedziałam, że to nie będzie miało sensu, ale coś muszę zrobić. Mieszanka różnych uczuć targała mną jak chorągiewkę na wietrze.
- Ja stąd muszę wyjść! Mama na mnie czeka! Brat też! A Mandy?! Wypuść mnie chociaż po to bym ich powiadomiła czemu mnie nie ma! - lamentowałam jak opętana płacząc rzewnymi łzami - Zrobię wszystko! Daj mi z nimi porozmawiać!
- Ależ im to nie przeszkadza co się z tobą dzieję, ty jesteś potrzebna tu - odparła spokojnie - Nie przedstawiłam ci się, jestem Aria La Parie. Przybyłam by ci pomóc zrozumieć, że oni tylko udają. Nie kochają cię, nie cierpią. Popatrz na ekran - rozkazała wskazując palcem w równoległą ścianę.
Spojrzałam we wskazaną stronę. Gdy tu weszłam nie zauważyłam jasnoczerwonej płachty wiszącej na ścianie, która zlewała się z resztą pomieszczenia. Gdy Aria wykonała powolny ruch dłonią na ekranie ukazał się obraz. Przedstawiał on rozmawiającą w moim domu, w kuchni, moją mamę z bratem.
-... Cassey nie wróciła o wskazanej porze, może to i lepiej? Mam nadzieję, że już nigdy jej tu nie zobaczę - zagadywała matka - Ona to był jeden wielki przypadek, nie chciałam córki!
- Wreszcie przerobię sobie jej pokój na mój kąt do rysowania graffiti. W pokoju na ścianach nie ma już miejsca na kolejne arcydzieła - roześmiał się - Trzeba było wcześniej ją wygonić. Dobrze, że jej nie ma, by nie wróciła! Jutro wracam do college, ale dziś spędzę miły dzień na malowaniu.
- Ach... Mam wspaniałego syna, które tak wiele umie! A Cassey powinna brać z ciebie przykład - mówiąc to przytuliła go.
- Ach... Mam wspaniałego syna, które tak wiele umie! A Cassey powinna brać z ciebie przykład - mówiąc to przytuliła go.
Obraz zniknął by ukazać drugi. W tym czasie gorące łzy zaczęły spływać mi po policzku.
Mym oczom ukazał się błękitny pokoik Mandy. Wszystkie ściany były obwieszone rysunkami autorstwa blondynki. Stała przy biurku i odkładała torebkę kiedy zadzwonił telefon.
- Tak? - powiedziała do słuchawki nieco zachrypniętym głosem - Nie, Cassey wreszcie zniknęła. Nie wiem gdzie przepadła, ale na imprezie tajemniczo wyparowała... Ale jeżeli jej coś się stało - urwała, miałam nadzieję, że powie coś, że będzie za mną tęsknić- Teraz nie będę musiała już udawać jej przyjaciółki... Oby zniknęła forever! W końcu się odczepi. Za każdym razem ma jakieś do mnie złośliwe uwagi, to denerwuję... Aha.... - głos ze słuchawki mówił - Tak.... - dalej jakaś osoba coś do niej mówiła- Dobranoc Janette - skończyła.
Odłożyła aparat telefoniczny i wyszła z pokoju. Jej pokój zniknął z ekranu.
Otarłam łzy z policzków. To na pewno nie prawda!
- To wszystko to kłamstwo! To niemożliwe, żeby coś takiego mówili! To wszystko jest ustawione! - krzyczałam rozpaczliwie.
- To jest prawda. Ekran mówi tylko i wyłącznie prawdę, Jeszcze nigdy nie skłamał. A skąd to wiem? Bo ja jestem Aniołem*. A to jest właśnie stworzone przez Anioły. My nie kłamiemy - wyjaśniła uśmiechając się smutno.
- Nie wierzę! Nie! Udowodnij, że jesteś tym Aniołem! - wrzeszczałam na cały głos.
- A w jaki sposób? - zapytała.
- A skąd ja mam wiedzieć? Nie jestem tym czymś! Nie wiem, pokaż skrzydła czy coś? Ja nie mogę, to ty jesteś anielskim stworzeniem czy ja?! - wyprowadziła mnie z równowagi.
- Nie denerwuj się tak. Myślałam, że drogi Cameron, twój kochaś, wspomniał coś o naszej niebiańskiej rasie - mówiąc to rozłożyła skryte za plecami skrzydła.
Były one stworzone z puchu. Piórka wyglądały jakby ktoś stworzył z niezwykłą precyzją każdy ich szczegół. Były równe i doskonałe, tak jak te stworzenia. One jaśniały jeszcze mocniej od sylwetki Arii.
- Jakie jeszcze stwory tu istnieją?! Są wilkołaki, wampiry no i to! - wskazałam na Anielicę - A wracając do wcześniejszego tematu, to to jest niemożliwe, żeby oni coś takiego powiedzieli. Moja mama obiecała mi, że poprawią się nasze relacje, a brat? On mnie kocha, jestem jego młodszą, kochaną siostrzyczką. Mandy zawsze była mi wierna i znamy się od lat... - wspominając te wszystkie wspólne chwile nie mogłam sobie uświadomić, że być może to nie jest kłamstwo.
Zdradliwe łzy na nowo spłynęły po jeszcze wilgotnej twarzy. Spadały niczym wodospad. Rozpłakałam się na dobre. Nie wiedziałam czy to jest prawda, ale skoro powiedział mi to Anioł...
- Nie ma już innych istot. Są tylko te trzy podstawowe rasy, no chyba, że się liczą mieszańce, na przykład skrzyżowanie wilkołaka z wampirem i tak dalej, i tak dalej - objaśniała - A ty się nie smuć więcej. Oni nie byli ciebie warci. Ty masz większe przeznaczanie i cel niż oni! Popatrz na ludzi. Uważają się za jedyne inteligentne stworzenia. Nic nie wiedzą o nas, są zbyt zuchwali i pewni siebie by to dostrzec! Nie przejmuj się tymi wymoczkami, którzy nawet nie dorastają nam do pięt. To oni są źli, a nie my. A Carlos Le Carrie sprzymierzył się dodatkowo z tymi kreaturami. To zdrajca i krzywoprzysięzca! Kłamie jak z nut, każde jego słowo jest splątane z paskudną intrygą, której szczegółów nie chciałabyś poznać. On jest w stanie dopuścić się największych zbrodni! My razem z wilkołakami chcemy dobrze. jesteśmy rasami, które powinny się złączyć, a on nie chce do tego dopuścić, nie wie co traci. Wam się tylko wydaje, że robimy źle. Oni to wszystko inaczej ci przedstawili, a ty zbytecznie stawiałaś opór, więc musieliśmy przejść do drastycznych środków. Ja tego nie popierałam, no ale cóż... Wyszło jak wyszło, a ja ci tu wszystko wyjaśnię - powiedziała na jednym wydechu.
♣♣♣
*Cameron*
Znowu. Ponownie znalazłem się w Sali Złamanych. Myślą, że nie pamiętam co tam robią z nami! Ondine wynajął Anioły Ciemności, które mają za zadanie uświadomić, że nikt nas nie chce. Wtedy te osoby się łamią i przechodzą na ich stronę. Wierzą, że to wszystko to jest prawda. Oby Cassey nie dała się złamać! Moje moce tu nie działają. Nic nie wskóram. Muszę tylko przeżyć te parę dni albo... Zrobić coś czego nie popieram...
Usiadłem na najbliższym krześle tak jak dwa lata temu. Dokładnie pamiętam tamten dzień. Teraz było identycznie. Ona, Ayleen, siedziała w jedwabnej sukni, jej postać jaśniała jasnym światłem. Zaczęła mówić uwodzicielsko. One zawsze próbują oczarować swą ofiarę. Starają się być wiarygodne. W moim przypadku zapomnieli dać mi eliksir zapomnienia gdy już wykonałem ich straszne zadanie.
- Witaj, Cameronie Custard - zaczęła swą grę.
Milczałem. Skupiłem się na tym by nie słuchać jej czarującej gadki.
- Czemu milczysz? Jesteś zapewne zły, że się tu znalazłeś. Ale my tylko chcemy ci pomóc. Udowodnimy ci, że tu jesteś potrzebny, Carlos i reszta twej "rodziny" przy pierwszej lepszej okazji cię zostawią - mówiła.
- Nie będę cię słuchać! - wykrzyczałem.
- A dlaczegóż to?
- Nie będę słuchać tych kłamstw.
- Ależ to nie kłamstwa. Tylko szczera prawda.
- Anioły Ciemności tylko kłamią.
- Jaki Anioł Ciemności? Ja jestem dobrą Anielicą.
- Myślisz, że nie pamiętam? Dwudziestego drugiego maja, popołudnie. Kłamałaś jak z nut. Uwierzyłem. Wykonałem zadanie. Eliksiru nie dostałem. Więc pamiętam. Nie pozwolę ci zrobisz tego samego ponownie. A Cassey nawet nie wysłucha tych oszczerstw!
- Ach tak?! Zapłacisz za to! Zapomnisz! Wykonasz!
Wtedy Ayleen skoczyła na mnie. Jej skrzydła rozłożyły się. Były czarne jak smoła, włosy także zmieniły się na kruczoczarne, jak noc. Zanim stanęła obok mnie wyjąłem niewielki nożyk znajdujący się w mojej kieszeni. Nie cierpiałem zabijać. To straszne uczucie gdy czujesz jak życie odpływa z niby niewinnej duszy. Ta duszyczka została poprowadzona na niewłaściwy tor. Gdyby ją naprowadzić. Do niczego by nie doszło.
Uniosłem go lekko w górę. Kobieta spojrzała na mnie z wyraźnym przestrachem. Zamknąłem oczy by nie widzieć tego co zaraz zrobię.
- Cameronie, my chcemy dobrze, nie rób tego... Proszę, przynajmniej mnie nie zabijaj... - wysyczała spokojnie ze smutnym wyrazem twarzy.
Wtedy gwałtownie obniżyłem rękę, nóż powoli zanurzył się w jej klatce piersiowej. Rozciął miękki materiał. Od razu z miejsca nacięcia wylała się krwistoczerwona ciecz. Wrzasnęła przeciągle opadając na twardą posadzkę z wielkim łupnięciem. Jej krzyk przeszył mnie na wskroś. Jak przystało na Anioła, Ayleen, rozpłynęła się w przestrzeni. Zniknęła. Została po niej tylko plama krwi, która zamieniła się w prawdziwe, błyszczące srebro. Tak zawsze się z nimi dzieje.
Usiadłem na podłodze. Ponownie to zrobiłem. Zabiłem kolejne stworzenie. A jej wrzask dalej huczał mi w głowie. Słyszałem jej ostatnie słowa, na zawsze pozostaną w mej pamięci, jak napis wyryty na skale.
Podszedłem do drzwi, używając metalowej i ostrej jak miecz ramy od obrazu, próbowałem wyłamać drzwi.
♣♣♣
*Cassey*
Kochana Aria wszystko mi już wyjaśniła. Zdrajca, Carlos, sprzymierzył się z niczego niewartymi ludźmi by zniszczyć resztę ras, wilkołaki i Anioły. Wtedy nieliczne wampiry i ludzie pozostaną na Ziemi i zawładną całym wszechświatem. Czcigodny Ondine Lience chce temu zapobiec. Zjednoczy wszystkie magiczne istoty i zniszczy rasę ludzką, która tylko żeruje na czyimś nieszczęściu. Są zuchwali i wredni. Wykorzystują wszystkich. Carlos chce zamknąć Bramę, tak by wilkołaki tam nie weszły. I dlatego chciał mnie wykorzystać. Teraz pomogę Lience'owi i ludzie zginą! W Auglessi będą żyły magiczne rasy, zjednoczone!
Z chęcią im pomogę. Obiecali mi dożywotnią ochronę i miejsce zamieszkania gdy już im pomogę.
A co do Camerona. On jest niczego niewartym idiotą, który jest szpiegiem Le Carriego. Gdy zostawił mnie na cały dzień szpiegował Ondina i zabił jego rodzinę! Zwyrodnialec! A Mandy napadł zbuntowany powiernik Ondina. Myślał, że to ja. Chciał udowodnić, że nie pozwoli na to wszystko. Chciał mnie zabić by nie naprawiono Bramy i wszyscy się pogodzili, ale się pomylił. Potem napadł mnie wysłannik Carlosa Le Carrie. chciał jak najszybciej dowiedzieć się gdzie są kamienie. Podobno w wizjach powinnam się tego dowiedzieć.
A Oliver? Nie wierzyłam mu, a to on był dobry.
A skąd ta nienawiść do ludzi? Pomyślisz. Za każdym razem wymyślają paskudne rzeczy na nasz temat. ze wilkołaki to krwiożercze, wredne, czyhające na chwile twej słabości, stworzenia, które tylko zabijają. Nie zawsze tak jest, potrafią być tkliwe, sympatyczne i romantyczne. Wampiry zaś nazywane są krwiopijcami. One niby zabijają ludzi dla krwi. A przecież tego nie robimy. Stwarzamy wytwórnie by ich nie zabijać. Nie wchodzimy im w drogę. Ale widać oni i tak się czepiają! Skończymy ich marny żywot! A Anioły? Anioły są idealne, uważają je za właśnie takie. Tylko w ich przypadku się nie mylą. Chcą się im przypodobać by ich życie po życiu, wysoko nad gwiazdami, było wspaniałe i beztroskie. Można by powiedzieć, że to są chytre, samolubne kanalie, którym zależy tylko na tym by lepiej żyć od innych. Są tak zaślepieni tym, że są wspaniali, że nie zauważają tych innych ras.
Niedługo to się skończy!
*Anioły piszę dużą literą, gdyż są uważane w tym opowiadaniu za istoty błogosławione i bardzo dobre.
____________________
Czternasta część jest... Podoba się? Rozumiecie coś z tej zawiłej sytuacji?
Jula ♥
PS. Proszę o komy...
- To jest prawda. Ekran mówi tylko i wyłącznie prawdę, Jeszcze nigdy nie skłamał. A skąd to wiem? Bo ja jestem Aniołem*. A to jest właśnie stworzone przez Anioły. My nie kłamiemy - wyjaśniła uśmiechając się smutno.
- Nie wierzę! Nie! Udowodnij, że jesteś tym Aniołem! - wrzeszczałam na cały głos.
- A w jaki sposób? - zapytała.
- A skąd ja mam wiedzieć? Nie jestem tym czymś! Nie wiem, pokaż skrzydła czy coś? Ja nie mogę, to ty jesteś anielskim stworzeniem czy ja?! - wyprowadziła mnie z równowagi.
- Nie denerwuj się tak. Myślałam, że drogi Cameron, twój kochaś, wspomniał coś o naszej niebiańskiej rasie - mówiąc to rozłożyła skryte za plecami skrzydła.
Były one stworzone z puchu. Piórka wyglądały jakby ktoś stworzył z niezwykłą precyzją każdy ich szczegół. Były równe i doskonałe, tak jak te stworzenia. One jaśniały jeszcze mocniej od sylwetki Arii.
- Jakie jeszcze stwory tu istnieją?! Są wilkołaki, wampiry no i to! - wskazałam na Anielicę - A wracając do wcześniejszego tematu, to to jest niemożliwe, żeby oni coś takiego powiedzieli. Moja mama obiecała mi, że poprawią się nasze relacje, a brat? On mnie kocha, jestem jego młodszą, kochaną siostrzyczką. Mandy zawsze była mi wierna i znamy się od lat... - wspominając te wszystkie wspólne chwile nie mogłam sobie uświadomić, że być może to nie jest kłamstwo.
Zdradliwe łzy na nowo spłynęły po jeszcze wilgotnej twarzy. Spadały niczym wodospad. Rozpłakałam się na dobre. Nie wiedziałam czy to jest prawda, ale skoro powiedział mi to Anioł...
- Nie ma już innych istot. Są tylko te trzy podstawowe rasy, no chyba, że się liczą mieszańce, na przykład skrzyżowanie wilkołaka z wampirem i tak dalej, i tak dalej - objaśniała - A ty się nie smuć więcej. Oni nie byli ciebie warci. Ty masz większe przeznaczanie i cel niż oni! Popatrz na ludzi. Uważają się za jedyne inteligentne stworzenia. Nic nie wiedzą o nas, są zbyt zuchwali i pewni siebie by to dostrzec! Nie przejmuj się tymi wymoczkami, którzy nawet nie dorastają nam do pięt. To oni są źli, a nie my. A Carlos Le Carrie sprzymierzył się dodatkowo z tymi kreaturami. To zdrajca i krzywoprzysięzca! Kłamie jak z nut, każde jego słowo jest splątane z paskudną intrygą, której szczegółów nie chciałabyś poznać. On jest w stanie dopuścić się największych zbrodni! My razem z wilkołakami chcemy dobrze. jesteśmy rasami, które powinny się złączyć, a on nie chce do tego dopuścić, nie wie co traci. Wam się tylko wydaje, że robimy źle. Oni to wszystko inaczej ci przedstawili, a ty zbytecznie stawiałaś opór, więc musieliśmy przejść do drastycznych środków. Ja tego nie popierałam, no ale cóż... Wyszło jak wyszło, a ja ci tu wszystko wyjaśnię - powiedziała na jednym wydechu.
♣♣♣
*Cameron*
Znowu. Ponownie znalazłem się w Sali Złamanych. Myślą, że nie pamiętam co tam robią z nami! Ondine wynajął Anioły Ciemności, które mają za zadanie uświadomić, że nikt nas nie chce. Wtedy te osoby się łamią i przechodzą na ich stronę. Wierzą, że to wszystko to jest prawda. Oby Cassey nie dała się złamać! Moje moce tu nie działają. Nic nie wskóram. Muszę tylko przeżyć te parę dni albo... Zrobić coś czego nie popieram...
Usiadłem na najbliższym krześle tak jak dwa lata temu. Dokładnie pamiętam tamten dzień. Teraz było identycznie. Ona, Ayleen, siedziała w jedwabnej sukni, jej postać jaśniała jasnym światłem. Zaczęła mówić uwodzicielsko. One zawsze próbują oczarować swą ofiarę. Starają się być wiarygodne. W moim przypadku zapomnieli dać mi eliksir zapomnienia gdy już wykonałem ich straszne zadanie.
- Witaj, Cameronie Custard - zaczęła swą grę.
Milczałem. Skupiłem się na tym by nie słuchać jej czarującej gadki.
- Czemu milczysz? Jesteś zapewne zły, że się tu znalazłeś. Ale my tylko chcemy ci pomóc. Udowodnimy ci, że tu jesteś potrzebny, Carlos i reszta twej "rodziny" przy pierwszej lepszej okazji cię zostawią - mówiła.
- Nie będę cię słuchać! - wykrzyczałem.
- A dlaczegóż to?
- Nie będę słuchać tych kłamstw.
- Ależ to nie kłamstwa. Tylko szczera prawda.
- Anioły Ciemności tylko kłamią.
- Jaki Anioł Ciemności? Ja jestem dobrą Anielicą.
- Myślisz, że nie pamiętam? Dwudziestego drugiego maja, popołudnie. Kłamałaś jak z nut. Uwierzyłem. Wykonałem zadanie. Eliksiru nie dostałem. Więc pamiętam. Nie pozwolę ci zrobisz tego samego ponownie. A Cassey nawet nie wysłucha tych oszczerstw!
- Ach tak?! Zapłacisz za to! Zapomnisz! Wykonasz!
Wtedy Ayleen skoczyła na mnie. Jej skrzydła rozłożyły się. Były czarne jak smoła, włosy także zmieniły się na kruczoczarne, jak noc. Zanim stanęła obok mnie wyjąłem niewielki nożyk znajdujący się w mojej kieszeni. Nie cierpiałem zabijać. To straszne uczucie gdy czujesz jak życie odpływa z niby niewinnej duszy. Ta duszyczka została poprowadzona na niewłaściwy tor. Gdyby ją naprowadzić. Do niczego by nie doszło.
Uniosłem go lekko w górę. Kobieta spojrzała na mnie z wyraźnym przestrachem. Zamknąłem oczy by nie widzieć tego co zaraz zrobię.
- Cameronie, my chcemy dobrze, nie rób tego... Proszę, przynajmniej mnie nie zabijaj... - wysyczała spokojnie ze smutnym wyrazem twarzy.
Wtedy gwałtownie obniżyłem rękę, nóż powoli zanurzył się w jej klatce piersiowej. Rozciął miękki materiał. Od razu z miejsca nacięcia wylała się krwistoczerwona ciecz. Wrzasnęła przeciągle opadając na twardą posadzkę z wielkim łupnięciem. Jej krzyk przeszył mnie na wskroś. Jak przystało na Anioła, Ayleen, rozpłynęła się w przestrzeni. Zniknęła. Została po niej tylko plama krwi, która zamieniła się w prawdziwe, błyszczące srebro. Tak zawsze się z nimi dzieje.
Usiadłem na podłodze. Ponownie to zrobiłem. Zabiłem kolejne stworzenie. A jej wrzask dalej huczał mi w głowie. Słyszałem jej ostatnie słowa, na zawsze pozostaną w mej pamięci, jak napis wyryty na skale.
Podszedłem do drzwi, używając metalowej i ostrej jak miecz ramy od obrazu, próbowałem wyłamać drzwi.
♣♣♣
*Cassey*
Kochana Aria wszystko mi już wyjaśniła. Zdrajca, Carlos, sprzymierzył się z niczego niewartymi ludźmi by zniszczyć resztę ras, wilkołaki i Anioły. Wtedy nieliczne wampiry i ludzie pozostaną na Ziemi i zawładną całym wszechświatem. Czcigodny Ondine Lience chce temu zapobiec. Zjednoczy wszystkie magiczne istoty i zniszczy rasę ludzką, która tylko żeruje na czyimś nieszczęściu. Są zuchwali i wredni. Wykorzystują wszystkich. Carlos chce zamknąć Bramę, tak by wilkołaki tam nie weszły. I dlatego chciał mnie wykorzystać. Teraz pomogę Lience'owi i ludzie zginą! W Auglessi będą żyły magiczne rasy, zjednoczone!
Z chęcią im pomogę. Obiecali mi dożywotnią ochronę i miejsce zamieszkania gdy już im pomogę.
A co do Camerona. On jest niczego niewartym idiotą, który jest szpiegiem Le Carriego. Gdy zostawił mnie na cały dzień szpiegował Ondina i zabił jego rodzinę! Zwyrodnialec! A Mandy napadł zbuntowany powiernik Ondina. Myślał, że to ja. Chciał udowodnić, że nie pozwoli na to wszystko. Chciał mnie zabić by nie naprawiono Bramy i wszyscy się pogodzili, ale się pomylił. Potem napadł mnie wysłannik Carlosa Le Carrie. chciał jak najszybciej dowiedzieć się gdzie są kamienie. Podobno w wizjach powinnam się tego dowiedzieć.
A Oliver? Nie wierzyłam mu, a to on był dobry.
A skąd ta nienawiść do ludzi? Pomyślisz. Za każdym razem wymyślają paskudne rzeczy na nasz temat. ze wilkołaki to krwiożercze, wredne, czyhające na chwile twej słabości, stworzenia, które tylko zabijają. Nie zawsze tak jest, potrafią być tkliwe, sympatyczne i romantyczne. Wampiry zaś nazywane są krwiopijcami. One niby zabijają ludzi dla krwi. A przecież tego nie robimy. Stwarzamy wytwórnie by ich nie zabijać. Nie wchodzimy im w drogę. Ale widać oni i tak się czepiają! Skończymy ich marny żywot! A Anioły? Anioły są idealne, uważają je za właśnie takie. Tylko w ich przypadku się nie mylą. Chcą się im przypodobać by ich życie po życiu, wysoko nad gwiazdami, było wspaniałe i beztroskie. Można by powiedzieć, że to są chytre, samolubne kanalie, którym zależy tylko na tym by lepiej żyć od innych. Są tak zaślepieni tym, że są wspaniali, że nie zauważają tych innych ras.
Niedługo to się skończy!
*Anioły piszę dużą literą, gdyż są uważane w tym opowiadaniu za istoty błogosławione i bardzo dobre.
____________________
Czternasta część jest... Podoba się? Rozumiecie coś z tej zawiłej sytuacji?
Jula ♥
PS. Proszę o komy...
Napisałaś: ,,Zamknąłem oczy by nie widzieć tego co zaraz zrobię. - Cameronie, my chcemy dobrze, nie rób tego... Proszę, przynajmniej mnie nie zabijaj... - wysyczała spokojnie ze smutnym wyrazem twarzy." Cameron z zamkniętymi oczami zobaczył smutnek na twarzy? A oprócz tego, to Twoje opowiadanie jest super! To jest coraz lepsze i w ogóle. A dzisiaj na fizyce zabłysnęłam: pani mówi: ale was dzisiaj wynudziłam! A ja (objawiając szczyt geniuszu): Nooo! Miało ti być szeptem do koleżanki z ławki, ale okazało się, że ja to krzyknęłam, jezdem genjóżkom xd
OdpowiedzUsuńNo fakt, zaprzeczam sama sobie xD. Bravo ja. Taaa, skąd ja to znam, chyba kolejna rzecz nas łączy. Nasze geniusze są niepojęte xD.
UsuńMieliśmy mieć jakiś konkurs zamiast języka polskiego no i ktoś się pyta pani czy mamy własnie ten konkurs czy lekcję. Ona odpowiedziała, że nie będzie lekcji. Ja myślałam, że ona poszła, więc podniosłam ręce do góry i zaczęła mówić "Yeees Yees nie będzie", a ona stała obok mnie. A, że całkiem dobrze się uczę i ta nauczycielka mnie lubi ona coś do mnie takiego: No i tym Julia, brutusie?". To było genialne.
xd jesteśmy obydwie geniuszkami, jak fajnie xd a w pt. na angielskim mój kolega dostał uwagę, bo powiedział kur w Warszawie nie hodują. KURWWArszawie... xdeeż a pani z religii mnie kurde tacha po tych konkursach, jak nie o Janie Pawle, to o jego dziełach, to o Popiełuszce kurde no... Ja się na okienkach uczę, bo w domu mi się nie chcę.
UsuńPs.Mówiłam, że masz talent do pisania, a ja jestem uzależniona od pierników i krówek? xd
Tak, nie.. (krówki?! *O* moja miłość zarz po wacie cukrowej i szokoladzie xD) i tak. Ja też muszę łazić po tych konkursach... A tak w ogóle (nie "wogóle" xD) to po tym jak się czyta moje opowiadania to na ile lat piszę, no wyglądam czy jak to tam? xD
UsuńNwm, nie zastanawiałam się nad tym. Z zapytaja wiem, że masz X (nwm czy chcesz mówić o tym, więc nie podam), wydaje mi się, że tak z tego to wynika, że -18, bo nie walisz w każdym rozdziale scenami +18. Tak 13-15 lat, nwm nie znam się na tym, serio. Ale ważne, że piszesz wspaniale. Taki tam ideał.
UsuńHmm.... xD
UsuńKiedy dodasz następną część? Nie mogę się doczekać
UsuńNie wiem do końca. Chcę by te części były wspaniale dopracowane, dopięte na ostatni guzik, a teraz jestem w takim kanionie smutnowato-bezwenowym i egzystencjalono byle jakim. xD Pewnie zaraz w szkole coś mi wpadnie do głowy, w "najlepszym" momencie. Ale możliwe, że do końca tego tygodnia, może w weekend.
UsuńTo życzę weny, polepszenia egzystencji i lepszego humoru :) a ja jutro bym dostała moją pierwszą uwagę negatywną xd p. z polaka zbierała zeszyty i sprawdzała, czy są czyste okładki z tyłu. Ja tam miałam kwiatka narysowanego (przerobiłam go z wiadomo-czego), no kurde był on maluśki...a pani powiedziała, że mój zeszyt jest brudny i pokazała tego kwiatka. Rzekła potem, że jak nie przepiszemy zeszytów, dostaniemy uwagi za brudne zeszyty JA BYM DOSTAŁA ZA MAŁEGO KWIATKA. Ale zakleiłam go kartką (za korektory też są uwagi...)na całą stronę. Teraz wygląda jeszcze gorzej, ale przynajmniej nie jest brudny, c'nie? xd i tak ją koffam i koffam jeść mandarynki na polskim xd koniec żalów.
UsuńHumor jest besznadziejny, gdyż iż wsysztko jest głupie i porypane. xD Ale dziękuję i te słowa może mi dopomogą. Hahah
UsuńDo czepialskich błędy są szpecjalnie.
No. No. No i nwm co napisać xd ale mam nadzieję, że moje słowa rzeczywiście Ci pomogą. Już nie mogę się doczekać zobaczenia oceny Twojego bloga na niebieskim piórze ^^
UsuńNo ja też nie mogę się tego doczekać. *-*
Usuńxd a ja se słucham disco polo (O.o) pierwszy raz w życiu z własnej woli! ,,Bujaj się" xd
Usuń*O* ja osobiście za tym nie przepadam... Ogólnie te "hity" według mnie są dobijające...
UsuńNo nwm, np. wg. mnie tylko niektóre te piosenki są fajne, bo w 99% te niefajne są o seksie i od razu takie tam są głupie, no nwm nie mam określenia na nie. Ale u nas to prawie wszyscy słuchają tego nowszego disco polo, a na dyskotekach jest tylko to. Przed chwilą za to obejrzałam sb teledysk do ,,My Słowianie" i, nie wiedzieć czemu, mi się spodobał, mimo że tam co pare sekund są cycki... ale mi się bardziej muzyka od teledysku podoba. A za chwilę bd słuchała Miód maliny, a co, trzeba się hartować xd a Ty kupujesz coś swoim rodzicom na święta? Ja chyba tak, ale na razie dyskutujemy, np. jest taka wersja, że mi mama da pieniądze na jej prezent, ja jej dam na prezent ode mnie (xd) i mi mama kupi dodatek do the sims 3, a ja jej kupię to samo. To już nie moja wina, że moja mama nie lubi gier komputerowych i mi by ją oddała. Ta wersja niestety nie dojdzie do skutku...
UsuńAhs no i tak w ogóle to zapomniałam, że ja osobiście (hoho, jak to brzmi) wolę pop, rock, troszku ska, czasami metal (O.o), zaldeży jaki mam humor. Stwierdzam, że muzyka za bardzo na mnie działa...
UsuńPs. Kocham moją klasę, nauczycieli, prawie całą gimbazę, oprócz pań woźnych, smuteg bardzo
Ale się rozpisałaś 0.o . Ja akurat za tym czymś nie bardzo przepadam... no ale cóż jest i tyle i muszę to przeżyć. Ogólnie ja też llubię wszystkie rodzaje muzyki. Zależy od tego czego chce mi się słuchać no i oczywiście od mojego nasztroju. ; 3
UsuńA u mnie woźne (nie wiem czemu) mnie bardzo lubią... ja je tak sobie.
No ja nwm moje poprzednie szkoły miały woźne-zołzy, ale w przedszkolu była ok, na szczęście. W podstawówce nie przepuszczały do łazienki... W gimbazie zaś nie można być za blisko okna, bo :,, chuchacie na te okna i później trzeba je czyścić " w ogóle w gimnazjum głupie jest to, że jak idziemy po dziennik, to musimy być eskortowani przez woźną, bo nam tak ufają.
UsuńJejuś, jak ja się już nie mogę doczekać kolejnej notki, ale się nie spiesz, nie popędzam, bo wolę trochę poczekać, ale żeby była lepsza. I jejuś, jutro pn i już mam 3albo 4 kartkówki + (być może ) praca klasowa z techniki+ odpytywanie religii o Abrahamie i Mojżeszu... Czy się coś uczę?Nie... po co? Nwm, mam okienko, mam brelok na ściągi, mam przerwy... Jakoś to będzie :p
Usuńczekam na kolejne z niecierpliwością. Piszesz niesamowicie! podziw ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję, jest mi bardzo miło, że mogę usłyszeć takie wspaniałe słowa. Niedługo ukaże się kolejna część. Zachęcam do polecania i dalszego czytania obydwu opowiadań. A jeśli znasz jakieś świetne blogi lub masz swój, wstaw do niego linka. Z chęcią poczytam. ;pp
UsuńTwój blog został nominowany do Liebster Avard! http://nominacje-collisionff.blogspot.com/2013/12/nominacja-3-ania-bieber.html ZAPRASZAM!
OdpowiedzUsuń