Rose cz. 4
- Hej, nie można było drzwiami ?-zapytałam chłopaka.
-No witaj, nie, zobaczyłem samochód twojego brata, więc
postanowiłem wejść oknem-powiedział z lekkim uśmiechem Andy.
-Szkoda, że nie kominem...Może by cię nie
zjadł...-zażartowałam.
-Też rozważałem tą opcje, ale jednak wybrałem okienko. No
chyba, że jest jakimś zombie, to wtedy tak.-uśmiechnął się chłopak.-Nic nie
pamiętasz co?-spytał.
-Wiem tylko,że ktoś przyniósł mnie do gabinetu pielęgniarki,
a reszta to tylko jakieś przebłyski... to ty?-zapytałam.
-Właśnie to nie ja... To ten nowy co dziś do nas doszedł.
Strasznie dziwnie się zachowuje, podobno nazywa się Aron, ale nic więcej nie
wiem... Mam ci powiedzieć co się stało dziś w szkole?-ze smutkiem odpowiedział
And. (Andy)
-Aha... Byłam prawie pewna, że to ty... Co się stało,
opowiesz mi?-zawiedziona postawiłam pytanie.
-Nie wiem czy to jest jednak dobry pomysł... Chodzi o
Caroline- oznajmił chłopak.
-Przyjaźni się z Lucy, to jeszcze pam...-przerwał mi And.
-Nie, Caroline dostała ciężkiego urazu, poprzez uderzenie
szklaną butelką w głowe i teraz leży w szpitalu...-objaśnił zmartwionym głosem.
-Coo?! Jak do tego doszło? Kto jej to zrobił?-przestraszona
i kompletnie sparaliżowana tą wiadomością spytałam.
-Nic więcej nie wiem, wszystko działo się w waszym kiblu i
ty w nim byłaś...-wytłumaczył.
-Może sobie przypomnę, ale najpierw musimy do niej
pojechać... Pojedziesz ze mną?-zadałam pytanie.
-No ok...-odpowiedział chłopak.
Jechaliśmy dosyć długo do mojej przyjaciółki, może nie pamiętam jak to
było, ale bardzo mi jej szkoda. Po drodze zauważyłam jakiegoś chłopaka, który
stał przy naszym liceum. Wyglądał dosyć tajemniczo. Wreszcie dojechaliśmy,
weszłam do szpitala i podeszłam do recepcjonistki.
-Dzień dobry, w której sali leży Caroline Asis ?- uprzejmie
zapytałam.
-Dzień dobry, leży w sali nr 153.- odpowiedziała obojętnie
recepcjonistka.
- Dziękuję...-powiedziałam, po czym ruszyłam w stronę
wskazanezego pomieszczenia. Andy został w samochodzie.
Zajrzałam
przez okno, zobaczyłam Caro (Caroline) leżącą na łóżku, z owiniętą bandażem
głową. Na sam widok przyjaciółki w takim stanie zrobiło mi się jej żal. Postanowiłam zapytać się lekarza co z
nią jest i kiedy z tego wyjdzie.
-Dzień dobry doktorze. W tej sali leży moja przyjaciółka, co
jej jest?-spytałam ze smutkiem na twarzy.
-Dzień dobry. Pani przyjaciółka została silnie uderzona
szklaną butelką w głowę. Jeszcze się nie obudziła, śpi.-wytłumaczył mi lekarz.
Dostałam olśnienia!
Przypomniałam sobie, co wydarzyło się tamtego dnia w łazience. Poczułam złość
do Lucy. Chciałam się z nią jak najszybciej zobaczyć i tak jej wygarnąć, że
po prostu przepraszała by Caroline na kolanach.
-Mogę ją odwiedzić?-zapytałam robiąc maślane oczy.
-Przykro mi, na salę wpuszczamy tylko rodzinę i nikogo innego-odpowiedział stanowczo chłopak.
-Panie doktorze, proszę...-błagałam lekarza żeby mnie wpuścił.-Ja naprawdę muszę się z nią spotkać.
-Nie, nie mogę cię wpuścić, nawet jeżeli jesteś jej przyjaciółką...-odrzekł facet.
-Ale..-nie zdążyłam dokończyć, gdyż zdenerwowany lekarz mi przerwał.
-Muszę już iść. Wyjdziesz sama, czy mam iść po ochronę?-zapytał cwanie doktor
-Mogę ją odwiedzić?-zapytałam robiąc maślane oczy.
-Przykro mi, na salę wpuszczamy tylko rodzinę i nikogo innego-odpowiedział stanowczo chłopak.
-Panie doktorze, proszę...-błagałam lekarza żeby mnie wpuścił.-Ja naprawdę muszę się z nią spotkać.
-Nie, nie mogę cię wpuścić, nawet jeżeli jesteś jej przyjaciółką...-odrzekł facet.
-Ale..-nie zdążyłam dokończyć, gdyż zdenerwowany lekarz mi przerwał.
-Muszę już iść. Wyjdziesz sama, czy mam iść po ochronę?-zapytał cwanie doktor
-Tak, wyjdę sama-prychnęłam i wyszłam ze
szpitala.
Jak
najszybciej wyszłam z budynku. Zobaczyłam tego chłopaka, który stał pod moją
szkołą. Szczerze mówiąc przestraszyłam się. Zaczęłam szukać Andy’ego, lecz go
nie znalazłam. Szłam przed siebie zamyślona z telefonem w ręku i nagle jakiś
gość wpadł na mnie i zaczął wyrywać mi komórkę.
-Ej koleżko ! Zostaw ją !- krzyknął tajemniczy chłopak.
-Co? Szukasz guza dzieciaku?!-groźnym, grubym głosem burknął
złodziej.
W tym momencie chłopak zaczął okładać
pięściami tego gościa... Ten zwijał się z bólu. Wstałam i zaczęłam biec ile
sił w nogach. Przystanęłam żeby odsapnąć i nagle poczułam, że ktoś łapie mnie
za rękę. Odwróciłam się. To był on, ten chłopak, który stał wtedy przed szkołą,
który mnie uratował.
-Nie bój się, nic ci nie zrobię- powiedział chłopak.
-Kim w ogóle jesteś? Zjawiasz się z nikąd i ratujesz mi
życie... Chcę wiedzieć jak ma na imię mój bohater... Nic ci nie jest, ten facet
coś ci zrobił ?- spytałam z goryczą.
-Mam na imię Aron... Będę chodził do waszej szkoły. Pierwszy
raz cię poznałem, jak niosłem cię do pielęgniarki... To drobiazg, każdy by na moim miejscu tak
postąpił. Nie, nic mi nie jest.-odpowiedział Aron.
-Na pewno? Ja... muszę już iść, spóźnię się na autobus,
pa-oznajmiłam.
-Zaczekaj odprowadzę cię-zaproponował Aron.
-Skąd mam wiedzieć, że nic mi nie zrobisz?!- powiedziałam
-Zaufaj mi, nie jestem taki jak ci wszyscy inni...-objaśnił
-Nie trzeba sama sobie poradzę-burknęłam.
-Rose, uwierz i zaufaj mi proszę- chłopak ze smutkiem rzekł.
-Skąd znasz moje imię?!- zestresowana zapytałam.
-Słyszałem o tobie wiele, chodź...-odpowiedział.
Aron mnie
odprowadził, naprawdę jest inny niż wszyscy inni chłopcy. Kiedy w końcu
doszliśmy do mojego domu szepnęłam do chłopaka:
-Dziękuję, do zobaczenia jutro...
-Uważaj na siebie, pa- odpowiedział chłopak.
Weszłam do domu
po cichaczu, żeby James nie domyślił się, że gdzieś wyszłam. Powoli zdjęłam
buty i ruszyłam na górę. Wzięłam prysznic i położyłam się. Na chwilkę zerknęłam
na zegar - 00:00. Sięgnęłam po telefon „Masz
jedną nieodczytaną wiadomość”-ciekawe kto raczył do mnie napisać,
Andy...-powiedziałam do siebie. Jego treść- „Przepraszam, że nie odwiozłem cię do domu i, że na ciebie nie
zaczekałem, ale musiałem załatwić coś ważnego... Naprawdę ogromnie
przepraszam...”. Odpisałam chłopakowi „To
daj znać jak będę ważniejsza od reszty...”. Potem zasnęłam.
Macie kolejną część, mam nadzieję, że się podoba. Jeżeli coś byście zmienili to piszcie co, będę starała się poprawić Pozdrawiam i miłego długiego weekendu, ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz