Rose cz. 6
Niestety, ten koszmarny dzień się nie skończył. Przez jakiś
czas nie mogłam usnąć. Kiedy już moje
powieki zaczęły opadać i stawały się coraz cięższe usłyszałam ogromny huk
gdzieś na dole. Na wszelki wypadek w szufladzie miałam gaz pieprzowy. Wyjełam
go, zeszłam z łóżka i bardzo cicho wsunęłam się pod nie. Strasznie się bałam,
serce waliło mi coraz szybciej. Nagle usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi do
mojego pokoju, przed moimi oczami pojawiły się czarne glany. Złodziej nachylił
się, a ja wykorzystałam tą sytuację i psiknęłam temu kolesiowi gazem pieprzowym
prosto w twarz. Krzyczał i kręcił się po całym moim pokoju. W końcu poleciał na
szafę i ta, z całą swoją zawartością przewróciła się na niego. Wypełzłam spod
łóżka i pobiegłam szybko na dół. Otworzyłam okno w salonie, wyszłam przez nie i
wpadłam w jakąś dziurę, zapewne pies ją wykopał. Wtedy zobaczyłam biegnącą w
moją stronę postać. Okazało się, że to Aron.
-Aron! W moim domu ktoś jest! Zdążyłam uciec, ale nie
wiem czy on zaraz tu nie wyjdzie!-tłumaczyłam zestresowana.
-Spokojnie zaraz się tym zajmę. Twoja noga. Zostań
tu-powiedział odważnym głosem chłopak.
-Aron, nie idź tam!-krzyczałam, by zatrzymać
przyjaciela.-To niebezpieczne.
-Muszę tam iść... Zaraz wrócę, zostań.-odpowiedział.
-Ale...-nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Aron mi przerwał.
-Cicho-powiedział, po czym zniknął gdzieś w moim domu.
Pomimo, iż
noga mnie bolała weszłam na czworaka do domu. potem na schody, wzdychnęłam,
przełknęłam ślinę i ruszyłam dalej. Usłyszałam strzał, skamieniałam, położyłam
się na schodach i zaczęłam płakać. Chwilę potem uświadomiłam sobie, że muszę
być dzielna. Wstałam i kulejąc doszłam do pokoju, tam zobaczyłam leżącego na
podłodze Arona. Potem napastnik zbliżał się do mnie, spojrzałam na niego z taką
złością, że najchętniej wydłubałabym mu oczy. Na moje szczęście oglądałam
kiedyś z tatą boks i przypomniała mi się jedna z rund, w której zawodnik wygrał
poprzez nokaut. W moim przypadku to było troszeczkę nie możliwe, chociażby ze
względu na to, że jestem dziewczyną. Zacisnęłam ręce w pięści i uniosłam jedną
z nich do góry. Kiedy ten gostek złapał mnie za nadgarstek kopnęłam go ile
miałam siły w brzuch. Puścił moją rękę, a ja wleciałam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz.
-Aron, powiedz coś, Aron!-krzyczałam do chłopaka,
szarpiąc go.-Aron błagam cię, nie rób mi tego, proszę obudź się!
W tym momencie
jego oczy zaczęły się otwierać, a z jego ust wydobyły się słowa:- Kocham cię.
Znowu zaczęłam płakać, tym razem ze szczęścia, lecz to długo nie potrwało.
Napastnik dobijał się powoli do drzwi.
-Rose schowaj się. Zaufaj mi-powiedział.
-Uważaj, błagam cię-odrzekłam.
Nim tylko
drzwi się otworzyły zobaczyłam jak Aron wyjmuje ze swojej kieszeni broń i od
razu strzela do włamywacza. Ten dostaje kilka strzałów w głowę i zlatuje przez
obręcz na dół. Potem do mojego domu weszła policja. Wlecieli z pistoletami na górę
i zakuli nas w kajdanki.
-Panowie to nieporozumienie. Działaliśmy w
samoobronie.-tłumaczył Aron.
-Zabierzemy was na komisariat, tam nam wszystko
wytłumaczycie.-odrzekł policjant.
-Zrozumcie nas to nie my, to on nas zaatakował,
broniliśmy się.-dodałam.
-Idziemy-powiedział ignorując mnie funkcjonariusz
policji.
Policjanci
zaprowadzili nas do auta i odjechaliśmy. Droga strasznie mi się dłużyła.
Wreszcie dojechaliśmy na komisariat. Na początku przesłuchiwali Arona, wszedł
do jakiegoś pomieszczenia, razem z policjantem. Po krótkim czasie wyszedł i do
pokoiku wzięto mnie.
-Co się dziś wydarzyło w twoim domu?-zapytał
funkcjonariusz.
-To tak. Spałam sobie i nagle usłyszałam huk i schowałam
się pod łóżko, miałam gaz pieprzowy. Psiknęłam w napastnika tym gazem, potem
pobiegłam na dół, wyszłam z domu i zobaczyłam jak biegnie tu mój kolega, wszedł
do mieszkania. Wystraszyłam się i poszłam za przyjacielem. Usłyszałam strzał i sama wkroczyłam do akcji, kopnęłam bandytę w
brzuch. Wbiegłam do pokoju zamknęłam drzwi, a potem ten facet chciał nas zabić, lecz kula wyleciała drugą stroną i sam się zabił, a następnie
przeleciał przez obręcz i zleciał na dół.-kłamałam broniąc Arona i siebie.
-Na pewno tak było, bo ja ci nie wierzę-podejrzanie
spoglądając na mnie powiedział policjant.
-Tak-odparłam
Policjant
spojrzał na mnie z poirytowaniem, a ja na niego obojętnie. Po chwili dodał:
-My i tak do wszystkiego dojdziemy, zobaczysz, a za
fałszywe składanie zeznań grozi odpowiedzialność karna-zagroził mi policjant.
-Ja już wszystko Panu powiedziałam-odrzekłam lajtowo.
Funkcjonariusz
wyprowadził mnie i powiedział:
-Mamy dla Was celę dzieciaki, poczekacie aż wasi rodzice
przyjadą a wtedy normalnie porozmawiamy.
Policjant
zaprowadził nas do ponurego, brudnego miejsca-więzienia. Stróż prawa zamknął
nas w jednej z cel.
-Ale moi rodzice są za granicą w delegacji-rzekłam.
-To muszą przyjechać, jeżeli chcesz być wolna- odrzekł
policjant.-A ty co tak siedzisz?-mówiąc spoglądał na Arona.
-Nie mam rodziców.-oznajmił Aron.
-Rodzeństwo?-zapytał funkcjonariusz.
-Nie-odparł chłopak.
-Dziadkowie? Inni opiekunowie?-ciągnął dalej stróż prawa.
-Nie, nie mam nikogo!-krzyknął wkurzony Aron.
-Ile masz lat chłopcze?-spytał policjant.
-17, ale wypuścili mnie z domu dziecka, bo uznali, że
jestem odpowiedzialny i dam sobie radę, mam pracę.-wytłumaczył Aron.
-Tak, czy tak nie jesteś pełnoletni, więc powinieneś mieć
opiekuna, albo zastępczą rodzinę.-odrzekł policjant.
-Mam Panu pokazać gdzie pracuję?-spytał Aron.
-No pokaż...-powiedział znudzony funkcjonariusz.
-Pokaże, ale możemy iść do innego pomieszczenia, tam
gdzie została moja kurtka, w niej mam wszystkie dokumenty.-oznajmił Aron.
-Dobrze, no to chodźmy, ty zostajesz-policjant zwrócił
się do mnie.
-Tak wiem zostaję-odparłam poirytowana.
Dosyć długo
ich nie było. Siedziałam, rozglądałam się po całym pomieszczeniu, w którym
przebywałam. Kraty, kraty wszędzie-pomyślałam. Z tych nudów zdrzemnęłam się i
oczywiście obudził mnie Aron.
-Hej, śpioszku, wstawaj jesteśmy wolni. Ze względu na to,
że w twoim domu jest małe zamieszanie... Mogłabyś przenocować u mnie, jeśli
chcesz-zaproponował mi chłopak.
-Nie wiem, ale masz racje w moim domu pewnie ci wszyscy
policjanci badają odciski paalców itd.-powiedziałam.-Dzięki za propozycję, ale
może pójdę do Jamesa...-rzekłam.
-Spoko, pamiętaj, że jesteś u mnie mile widziana.-uśmiechnął
się Aron ukazując swoje dołeczki.
-Dziękuję, że mnie znowu uratowałeś... Powiedz mi jak ja
mam ci się odwdzięczyć?-powiedziałam.
-Ty już mi się odwdzięczyłaś... Kiedy cię poznałem
zmieniłem się, na lepsze. Niedawno byłem bardzo gderliwy, kapryśny i zamknięty w
sobie. Jak dowiedziałem się, że moi rodzice nie żyją jeszcze bardziej się
załamałem. W końcu wkurzyłem się na te całe opiekunki w tym domu dziecka, więc
uciekłem. Podobno nawet mnie nie szukały...-opowiadał Aron.
-Czekaj... Nie mogłabym wyobrazić sobie ciebie kapryśnego
i gderliwego. Przecież tętnisz taką enerigią, że nawet nie przeszło mi to przez
myśl. Poza tym często się uśmiechasz i wyglądasz na szczęśliwego... Współczuję
ci z całego serca, z powodu twoich rodziców...-mówiłam ze współczuciem.
-Serio? To przynajmniej wiesz jaki kiedyś byłem.-odpowiedział.-No chodź już...-rzekł Aron.
Podniosłam się i razem ruszyliśmy w stronę
wyjścia. Jak wyszliśmy z więzienia zaczęło się rozjaśniać. Nastał dzień, Słońce
nieźle dawało po oczach, robiło się coraz cieplej. Szliśmy przed siebie i
wreszcie doszliśmy pod dom Arona.
-Naprawdę nie wolisz zostać dziś u mnie?-nalegał chłopak.
-Poczekaj zadzwonię do Jamesa. Muszę trochę wyluzować po
tym co się stało dziś w nocy...<dzwoni do brata> Uhh, nie odbiera. Okej
zostanę u ciebie... Ale mam nadzieję, że nie będę sprawiała kłopotu?-zapytałam.
-Ty?! Kłopot?! Błagam cię, to zapraszam-to mówiąc chłopak
otwierał drzwi do swojego mieszkania.
Kolejna część mam nadzieję, że ktoś to w ogóle to czyta...
Pozdrawiam, następny element prędko się nie pojawi.
Boskie *.*
OdpowiedzUsuńPaputek
Talencik to Ty maaasz :*
OdpowiedzUsuńMorda z Grzywką :D
czytam ;*
OdpowiedzUsuń