piątek, 8 listopada 2013

Zaczarowana Księżycem Cz. 6

Zaczarowana Księżycem Cz. 6

Uciekłam w stronę przystanku, wsiadłam w pierwszy lepszy autobus, który od razu podjechał. Oliver przez chwilę biegł za nim, ale stanął i powoli poszedł w kierunku liceum. Miałam mętlik w głowie, nie wiem! Nic nie wiem! Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
Autobus zatrzymał się na jakiejś stacji. Okazało się, że pojechałam złym autobusem. Na szczęście teraz jestem w parku, a parę przecznic dalej jest moje liceum.
Powolnym krokiem ruszyłam w stronę szkoły. Było chłodno jak na późną wiosnę. Schowałam ręce do kieszeni. Po paru minutach doszłam. Zobaczyłam go znowu. Oliver stał przy budynku i patrzył się na mnie. Miałam już tam pójść, ale doszłam do wniosku, że jak spóźnię się na wychowanie fizyczne to nic się nie stanie. Minęłam budynek i poszłam przed siebie. Kątem oka zobaczyłam (tak, tak kąt oka nie istnieje, ale załóżmy, że jest c:), że on wszedł już do środka. Odczekałam chwilę i poszłam w jego ślady.
Było już dawno po dzwonku. Szybko pobiegłam na salę gimnastyczną. Weszłam do niej.
- O serdecznie witamy pannę Ducane - opryskliwie rzekła na powitanie nauczycielka od w - f - u, pani Cann.
- Dzień dobry.. - wymamrotałam.
- Co się z tobą dzieje? Codziennie się spóźniasz, a oceny masz straszne! - krzyczała nauczycielka.
- Ja wiem.. - urwałam.
- Porozmawiam z twoją wychowawczynią, wybierzemy jakiegoś ucznia, który ci pomoże w nauce - wytłumaczyła.
- Ale nie trzeba, ja się pouczę i będę wstawać wcześniej  - zaoponowałam.
- Trzeba, trzeba - powiedziała pani Cann odchodząc.
- Ale... - urwałam - no super będzie mnie ktoś teraz uczył, świetnie! To było moje marzenie! - wymamrotałam sama do siebie.
Przerwa się zaczęła, a ja wybiegłam z sali. Idąc nieszczęśliwie wpadłam na kogoś. To była Amy.
- Uważaj jak chodzisz niezdaro! - krzyknęła oburzona brunetka.
- Przepraszam królowo - syknęłam.
- Coś ty powiedziała? - zapytała.
- To co usłyszałaś - wymamrotałam.
- Patrzcie, co ona sobie wyobraża? Żeby mnie obrażać? Taka maszkara nie powinna tego robić - wyzywała mnie - jest przecież nikim - mówiąc to popchnęła mnie.
- Czemu ty to w ogóle robisz? Chcesz się dowartościować wyżywając się na innych? - nie wytrzymałam, wokół nas pojawił się niewielki tłum uczniów liceum, m.in. Oliver i Cameron.
- Ja... - urwała.
- No właśnie, ty nie wiesz czemu to robisz. To ty musisz być najlepsza, najważniejsza i tak dalej - mówiłam spokojnie, ale stanowczo.
- Ty! - krzyknęła podchodząc do mnie - Nie będziesz mi niszczyła życia w tej szkole - powiedziała to podnosząc wiadro z wodą sprzątaczki szkolnej i wylała na mnie całą jego zawartość, cały tłum osób zaśmiał się donośnie.
Oliver już do mnie podszedł i chciał coś powiedzieć brunetce, ale go odepchnęłam, sama sobie mogę poradzić! Nie jestem małym dzieckiem, ale z jednej strony było to miłe. Cam patrzył tylko się na nas z krzywym uśmieszkiem. Cieszył się z tego, że wreszcie powiedziałam to co myślę i  nie dałam po sobie jeździć.
- Nie wiedziałaś co zrobić, więc postanowiłaś mi to zrobić? - zapytałam zdenerwowana - Jeśli chcesz komuś uprzykrzać życie to nie mi ani nikomu z tej szkoły - podeszłam do niej i przewróciłam, nie zdawałam sobie sprawy, że jestem coraz silniejsze i Amy z impetem walnęła głową w ścianę.
- Aaauuu! - wrzasnęła głośno dziewczyna powoli wstając, tłum zaczął coś szeptać śmiejąc się - pożałujesz tego, że żyjesz! - krzyknęła na pożegnanie otrzepując się.
Cała mokra i zmarzniętą poszłam w stronę łazienki. Zastąpił mi drogę Cameron.
- Cas, wszystko ok? Widzę, że się trzęsiesz z zimna - rzekł troskliwie.
- Jest ok.. Tylko trochę mi zimno - wydukałam, w całej szkole zawsze są otwarte okna i ciągle jest zimno.
- Trochę? - zapytał zdejmując bluzę, podał mi ją.
- Dzięki - zdjęłam przemoczony sweter i założyłam jego kurtkę.
- Nie ma za co kochana - mrugnął do mnie.
- Dziękuję kochany - uśmiechnęłam się.
- Lubię jak się uśmiechasz.
- To jest komplement?
- Tak jakby.
- To dziękuję milordzie.
- Cassey? - przerwał nam rozmowę Oliver - mogę z tobą pogadać? - spojrzał złowrogo na kolegę.
- A o czym? - spytałam.
- Wiesz doskonale o co chodzi - słysząc to Cameron posłał mi pytające spojrzenie.
- No ok - powiedziałam wzruszając ramionami i dając Cameronowi znać, żeby sobie poszedł.
 Poszliśmy do biblioteki, chociaż był już dzwonek na lekcję poprosiliśmy by Cameron nas krył, że poszliśmy do pielęgniarki.
- Więc? - spytałam.
- Chodzi o to co dzisiaj rano mi powiedziałaś - zaczął.
- A tak dokładnie?
- No mówisz, że was nic nie łączy, a teraz? Co to było?
- No nic. O co ci chodzi? To jest mój przyjaciel. Przeszkadza ci coś w tym?
- Nie, nie, ale chciałbym być z tobą, a nie wiem czy ty nie jesteś z nim... Nie przepadam za nim, jest taki.. zuchwały i złośliwy.
- Mówiłam ci, że musiałabym to przemyśleć, a on tak sobie żartuje, taki ma sposób bycia i tobie nie powinno być nic do tego.
- Nie mów mi co mam robić i określ się w końcu...
- Nie naciskaj na mnie! - powiedziałam odchodząc - Nie chce teraz o tym gadać, pa!
- Pa... - zrezygnowany oparł się o ścianę.
Poszłam do łazienki. Czego oni wszyscy ode mnie chcą? Ja nie wiem wszystkiego, nie jestem wszechwiedząca. Usiadłam na podłodze i włączyłam muzykę. Siedziałam tak całą godzinę lekcyjną, a potem wyszłam. Cameron automatycznie wypatrzył mnie w tłumie i podszedł.
- Coś się stało? - spytał widząc moją minę.
- Nie, nic.. Takie tam.
- Wiem, że coś się dzieję, chciałbym pomóc, ale nie wiem o co chodzi, przecież potrzebujesz rady takiej inteligentnej osoby jak ja.
- Nie chcę na razie o tym gadać ok?
- No niech ci będzie, nie będę naciskać. O i dzisiaj idziemy zobaczyć salę treningową i klasę gdzie będziesz doskonaliła swoje umiejętności - mrugnął okiem.
- A skąd wiesz, że mam ochotę tam iść?
- Bo może chciałabyś coś niecoś dowiedzieć się o naszym świecie od naszego władcy?
- Hmm... Jak ty dobrze mnie znasz - uśmiechnęłam się.
- Ja wiem wszystko - wyszczerzył się - jaką masz teraz lekcję?
- Mówiłeś, że wszystko wiesz - odwzajemniłam uśmiech.
- No wszystko oprócz tego.
- Angielski.
- A wiesz, że ja też? Chodźmy pod salę, za parę sekund dzwonek - i w tej chwili zadzwonił  - Mówiłem, że wszystko wiem?
- Ale o co chodzi? - udałam, że nic nie wiem.
Poszliśmy pod salę. Cam objął mnie i mocno przytulił. Wtedy zobaczyłam Olivera, jak na nas patrzy. Chciałam się oderwać od Camerona, ale on chyba wiedział, że on nas widzi i zrobił to umyślnie. Oli zdenerwował się, spojrzał mi w oczy, widać było, że jest zły i czuje do mnie żal. Po chwili odwrócił wzrok, zaczął rozmawiać ze swoimi kolegami. A ja oderwałam się od chłopaka i spojrzałam na niego wściekła. On się tylko złośliwie uśmiechnął i pociągnął mnie do ławki.
Denerwowało mnie zachowanie chłopaków. Wiedziałam, że obydwoje mnie bardzo lubią, ale to jest wkurzające. Ich zachowanie doprowadza mnie do szału. Muszę się w końcu określić, jak to powiedział Oliver. Wtedy nie będę ich ranić.
Na lekcji angielskiego, moja wychowawczyni, pani Carter stwierdziła, że Oliver będzie dawał mi korki, nie bardzo mnie to ucieszyło, ale jego bardzo.
Gdy lekcje się skończyły miałam pójść z Camem na trening. Spotkałam się z nim w szatni. Nie odzywałam się do niego. Po tym co zrobił byłam trochę zła, ale ja na niego nie potrafię się tak bardzo gniewać.
- Gotowa? - spytał.
- Ta - burknęłam.
- Jesteś zła? - skierowaliśmy się do jego samochodu.
- Nie, wogóle -  powiedziałam sarkastycznie wchodząc do wnętrza auta.
- Nie musiałem tego robić, ale nie mogłem się powstrzymać - uśmiechnął się odpalając samochód,
- Cały ty - ruszyliśmy z miejsca.
Przez czas kiedy jechaliśmy milczeliśmy. Cameron co jakiś czas skręcał w nieznane mi uliczki. Po paru minutach straciłam orientacje w terenie i się przeraziłam. Chyba było to po mnie widać, bo chłopak zagadał.
- Co to za mina? Przecież cię nigdzie nie wywiozę.
- Mam nadzieję - wymamrotałam pod nosem.
W końcu dojechaliśmy do lasu, jechaliśmy przez parę chwil i wyszliśmy z auta. Gdy przeszliśmy przez krzaki ukazał nam się duży, nowoczesny budynek. Cały był przeszklony można było zobaczyć ogromną siłownię, stołówkę i parę nieznanego przeze mnie przeznaczenia pokoi. Koło niego było ogromne boisko, a na nim niewyobrażalnie szybko biegały jakiś osoby, pewnie wampiry. Całe to miejsce otaczała nieokreślona aura. Czułam się tu wspaniale. To było niesamowite uczucie, niedopisania.

_________________________________

I jak kolejna część? Długo nie dodawałam, bo byłam zajęta nauką i miałam dużo zajęć. Mam nadzieję, że się wam spodoba :d
Ostatnio nikt nie komentuje... Skomentuj, bo chcę wiedzieć czy ktoś to czyta, niby mogę to pisać dla siebie, ale to nie jest aż taka przyjemność jak pisanie dla innych, którzy to docenią lub powiedzą co nie pasuje według nich :c

Miłego dnia kochani :3
Jula

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A ja się spalam i kocham i w smole gotuję.

      A rozdzia) skomentuję jutro. Muszę nawiać z neta. ;D

      Usuń
    2. * rozdział, no i zapomniałam przecinków. Ahh...

      Usuń
    3. Oj ciii nic się nie stało

      Usuń
  2. Zapraszam do siebie na całkiem nowy rozdział, który jest o wiele dłuższy od poprzednich :) Mam nadzieję, że ci się spodoba i dasz swoją opinię :)
    http://story-of-secrets.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. czytam, czytam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja cię kręcę!!! Co za zajefajny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń